sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 21

Cornelia. 

Calum dostarczył mi list który przywiózł Ash z restauracji. Czytałam go ze łzami w oczach cieszyłam się że wszystko u nich w porządku. Restauracja dobrze prosperowała,James i Irma byli razem szczęśliwi a małżeństwo wujka z Kim również dobrze się układało. Z jednej strony cieszyłam się że jakoś im się wiedzie ale przykro było dowiadywać się tego z listów a nie uczestniczyć w tym.
-W porządku?- zapytał brunet. 
-Tak. 
Odłożyłam list na biurko i zeszłam na dół do Diany. 
Wyszykowałyśmy się na wyścigi.Tym razem jechałyśmy same.Chłopcy uznali że nie mogą z nimi jeździć zawsze bo wzbudziło by to czyjeś podejrzenia. 
Pierw pojechała Edison a po 23 wyjechałam ja. Niedaleko przedmieścia bo tam miał się odbyć cały proceder mój telefon rozdzwonił się jak szalony. 
-Witaj skarbie - powiedział znajomy głos. 
-To ty. - rzuciłam wściekła. 
-A kto by inny skarbie. Ostatnio zapomniałem ci powiedzieć żebyś trzymała się z dala od swojego blond chłoptasia. 
-A niby czemu miałabym cię słuchać? - zdziwiłam się. Już wystarczająco mieszał w moim życiu, nie mógł mnie przecież rozdzielić z Luke'iem.
-Radzę ci mnie słuchać w przeciwnym razie coś mu się stanie. 
-Nie wierzę ci  - rzuciłam przez zaciśnięte zęby. Nieznajomy tylko zarechotał i rozłączył się. 
Próbując się oponować pojechałam na wyścig. Tak jak ostatnio wygrałam moja przyjaciółka również. Nie wiem czy ktoś ustawiał wyścig byśmy wygrywały czy po prostu zawodnicy byli na tyle tępi że z nami przegrywali. Gdy wreszcie wróciłyśmy do domu, Calum siedział na sofie rwąc sobie włosy z głowy. Jego twarz ściągnięta była bólem a oczy szklane jakby zaraz miał się rozpłakać. 
-Co się stało? -zapytała Diana. 
- Luke miał wypadek. - powiedział na jednym wdechu. 
"Coś mu się stanie" odbiło się echem po mojej głowie. Zasłoniłam dłonią usta jakbym zaraz miała krzyczeć. 
-Jedziemy.- powiedziałam.
Wsiadłam na motor i popędziłam do Burnie. Nie zwracałam uwagi na prędkości ani moich towarzyszy. Modliłam się jedynie by z Hemmingsem nie było tak źle jak myślałam ze jest.Szpitali w mieście nie brakowało  ale jestem niemal pewna że niebieskooki leży w szpitalu głównym. To jeden z najlepszych zwykle trafiają do niego bardzo ciężkie przypadki. Po cichu wierzyłam że mój prawie chłopak nim nie jest. 
Wpadłam do szpitala szukając chłopaków albo chociaż jakiejś pielęgniarki. 
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobieta. Na  oko miało 35 lat, czarne włosy upięte w kok i brązowe oczy. 
-Czy przywieźli tu mojego przyjaciela? Lucas Robert Hemmings.
Brunetka zamyśliła się po czym powiedziała: 
- Jest na sali operacyjnej. Jeśli chcesz możesz zaczekać z grupką tych młodych ludzi. 
Wskazała drzwi za którymi kłębiło się sporo ludzi. Poszłam w ich kierunku.  Michael,Ashton,William,Manuel i babcia Lousia siedzieli na krzesłach patrząc na mnie tępym wzrokiem.
-Cornelia- szepnęła starsza pani.  
Panowała tak cisza że był to niemal błagalny krzyk. Rzuciłam się w jej ramiona pozwalając łzom płynąć.  Chwilę później pojawił się też Hood z Edison.
-Wyścig. Ktoś w niego uderzył. -wyjaśniła mi pani Hemmings nim zdążyłam zapytać. 
-To zostało zaplanowane. - powiedział Mike. 
-Ja wiem przez kogo. - rzuciłam czując na twarzy ogromy rumieniec. 
-Jak to? - wszyscy spojrzeli na mnie jakbym powiedziała coś nie z tej ziemi albo jakbym wyznała ze jestem kosmitą. 
Opowiedziałam im historie z telefonem przed  moim wyścigiem. Nie odzywali się, trawiąc to co im powiedziałam. 
-To moja wina.- zakończyłam.- Zlekceważyłam go a Luke na tym ucierpiał. 
Wstrząsana szlochem poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż. Włosy spięłam w luźnego koka. Gapiłam się prze kilka minut na swoje odbicie zastanawiając kiedy wszystko tak szybko się zmieniło. 
-Kiedy zaczęłam tracić grunt pod nogami?- powiedziałam na głos, opierając czoło o zimną tafle lustra. 
Ostatni raz obmyłam twarz lodowatą wodą i wyszłam.W tym samym czasie pojawił się lekarz. 
- Kto jest rodziną...?- tu zerknął w kartę.- Lucasa... . 
Nie dane mu był dokończyć bo Louisa przerwała mu stanowczo. 
- To ja panie doktorze. Jestem jego babcią a to jego przyjaciele i dziewczyna. - wskazała na mnie po czym ruchem ręki przywołała do siebie. 
-Nie mam dobrych wieści. Lucas jest w ciężkim stanie .Miał kilka naprawdę poważnych obrażeń. Jednak jest nadzieja. Jego mózg nie został uszkodzony podobnie kręgosłup. Miał wiele szczęścia. Jeśli przeżyje noc nie macie się państwo o co martwić. 
-A czy mogę go zobaczyć? - poprosiła.
-Jedynie przez szybę. Przykro mi. Jeśli jutro będzie lepiej wpuszczę panią. Mogę zrobić nawet wyjątek dla dziewczyny i również to zrobić. 
-Dziękuje - wyszeptałam i usiadłam obok chłopaków. 
Resztę nocy spędziłam w kaplicy modląc się. Tak dawno tego nie robiłam że chyba zapomniałam jak się do tego zabrać. 
                                                                              ***

-Cornelia? - ktoś mną potrząsnął delikatnie. 
To Calum.  Czego jak czego ale prędzej bym się diabła spodziewała niż jego. 
-Coś z Luke'iem? 
-Jego stan jest ciężki ale stabilny. Lekarze wykonują badania jeśli będzie dobrze wpuszczą was. - wyjaśnił.
Wciąż czułam się winna. Jeśli tak na to spojrzeć to ja  go pchnęłam w ramiona śmierci. Winna ciążyła nie tylko na mnie ale i na tym psychopacie który się mnie uczepił. Nie mógł mnie uśmiercić albo coś tylko musiał uwziąć się na blondyna? W sumie jeśli mi by zrobił krzywdę to ie miałoby sensu bo jestem mu potrzebna Bóg wie do czego niestety.
- To nie twoja... 
-Właśnie że moja. Moglibyście darować sobie te głupie teksty że tak nie jest.- poniosłam głos. 
Chłopak wyprowadził mnie z kaplicy po czym zaczął spokojnym tonem. 
-Przestań się obwiniać. Nikt z nas nie ma wpływu na to co się dzieje. 
Już miałam zaprotestować kiedy poirytowany brunet zasłonił mi dłonią usta mówiąc:
-Gdybyś miała go na sumieniu to chyba bym cię nie próbował pocieszyć,no nie?
Coś w tym jest. Calum nigdy nie hamował swoich emocji i gdy coś mu się nie podobało bądź się nie zgadzał wyrażał to głośno.
-No dobrze- zaczęłam zdejmując sobie jego rękę z ust.- może i masz racje ale tylko trochę.
Resztę dnia spędziłam na poczekalni oiom'u. Koło 16 Pani Louisa postanowiła ustąpić mi miejsca obok wnuczka. Założyłam jakieś szlafroczek,ochraniacze na buty itp i weszłam do sali. Było tam tak biało że aż raziło po oczach. Jedyne co było słychać to piski maszyn do których podpięty był  Luke. Serce mi się ścisnęło gdy zauważyłam blond czuprynę owiniętą bandażem. Blada skóra, worki pod oczami, pełno siniaków na ciele i szycia po operacji które były zaklejone plastrami. Podeszłam bliżej musnęłam 
dłonią obojczyk chłopaka. Jedyne miejsce które nie pokryte było kabelkami,sinizną lub bandażem. Pocałowałam policzek chłopaka a potem usta.  
-Cornelia? - wybełkotał niemrawo. 
-Żegnaj Luke. - szepnęłam całując go ostatni raz. 
Po czym wyszłam. Starałam się nie płakać i ominąć znajome twarze. Wsiadłam na motor. Pojechałam do banku wybrać wszelkie oszczędności. Przewiesiłam sobie torbę  z gotówką przez ramię i pojechałam do jedynego znanego mi miejsca. Nikt o nim nie wiedział. Zostawiłam białą czarną yamaha r1  i torbę. Wsiadłam na inny motor. Pognałam bocznymi drogami odreagować wydarzenia ostatnich dni. Do oczu napłynęły mi łzy co utrudniło mi widoczność nim się zorientowałam co się dzieje wpadłam w poślizg i auto 
nadjeżdżające z naprzeciwka. 
Ostatnie co pamiętam to przeszywający ból.
                                                                                    *** 

Obudziłam się w pomieszczeniu sterylnie czystym i białym jak sala Hemmingsa. A właśnie co się stało? Gdzie ja jestem?
-Witamy. Agentka Jordan i Agent Sparks. - powiedziała kobieta. Na oko oboje mieli koło 30 lat. Ona blondyna a on szatyn. Te same zielone oczy patrzyły na mnie jak na wariatkę. 
-Świetnie ale co się stało? i gdzie ja jestem?- powiedziałam nie pewna czy che to wiedzieć. 
-Miałaś wypadek, wpadłaś w poślizg i zderzyłaś się z samochodem. Jesteś w szpitalu agencji. 
-Wypadek?Agencja? Wkręcacie mnie? 
- Nie. Kierowca samochodu nie żyje i Cornelia White również. Tajna agencja policji w Australii. 
- Jak to Cornelia...? 
Przecież to ja pomyślałam nie chcąc wyjść na wariatkę mówiąc to głośniej.  Nagle cały wypadek stanął mi przed oczami. Odruchowo zaczęłam dotykać swojego ciała w różnych miejscach sprawdzając liczbę obrażeń. Nie było ze mną tak źle. Parę zadrapań i siniaków.  Widocznie skórzany kombinezon od Ashtona uratował mi życie podobnie jak kask. 
-Skoro wszyscy myślą że jestem martwa to co ja tu robię?- zapytałam już trochę bardziej przytomna. 
-Potrzebujemy cię by ustalić kim jest twój prześladowca. Z tego co wiemy do tej pory to jest niezła szycha.  - powiedział Sparks. 
- Handel narkotykami,kradzieże, przemyt samochodów. - wyjaśniła  Jordan.
-Rozumiem ale skoro to on miał mnie w garści to jak chcecie to zmienić. 
-Tak. - rzucił Sparks podał mi dowód osobisty,ubrania, zegarek,telefon komórkowy i torbę wraz z kluczykami.
Obejrzałam dowód. Na nim było moje zdj lecz miałam na nim kolczyk w nosie a w prawym uchu miałam chyba z 6 kolczyków. 
-Jak wy to?- wyrwało mi się. 
- Gdy poczujesz się lepiej przyślemy do ciebie Damiana. On zadba o twój wygląd. 
Po czym wyszli zostawiając mnie z nowym życiem. 
-Vanessa Lightfire. - przeczytałam na głos po czym odłożyłam wszystko na obok. Sen to było jedyne czego teraz potrzebowałam. W jedną noc musiałam się pozbyć z głowy rodziny, dawnego życia a przede wszystkim Corneli White. 




Elo miśki :* pewnie dziwicie się co dodaje tak rozdziały dzień po dniu ale cóż tak bardzo was kocham że zamiast jednego dodałam wam 2 i spoiler noworoczny :) Poza tym po weekendzie pasowało by się powoli do szkoły przygotowywać. Tak wiem rozdział taki sobie. Miałam dział 1 kończyć za parę następnych rozdziałów ale dziś w nocy nie mogłam spać i wymyśliłam jak to dalej będzie, To po prostu rewolucja z dnia na dzień. Mam nadziej że moje wypociny dalej będą was interesować. 
Drugi dział nosi tytuł Tożsamość. Kolejny rozdział już wkrótce.  
Jeśli zauważę że komentarzy jak i obserwacji przybyło to może już w następnym rozdziale pokaże wam jak wygląda Cornelia a właściwie Vanessa po metamorfozie. :)
Wszystko zależy od was :)
Muah! :*
Miłego czytania :**
Raven :**



4 komentarze:

  1. Co raz bardziej mnie zaskakujesz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wow :O tego się nie spodziewałam... Super, nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. NIEEEEE, A CO Z LUCASEM? ONI MIELI BYĆ RAZEM ;_; PŁACZĘ ;_; ZASKOCZYŁAŚ MNIE W CHUJ, KOCHAM TAKIE PLOT TWISTY

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super i jeszcze raz super!! Czekam

    OdpowiedzUsuń