niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 3

Rozdział z dedykacją dla mojej kumpeli :) biedna choruje :/ zdrowiej :) Dla M.


Vanessa 
Codzienne wstawanie do pracy zdołało przestawić mój zegar biologiczny bo nawet w weekend nie dane jest mi pospać dłużej. Zazwyczaj o 7 jestem już na nogach a godzi później w agencji. Teraz jedynie przedłużyłam swój sen o 30 min. Zrezygnowana poszłam się ubrać i zrobić makijaż.
Dziś zdecydowałam sięna czarne rurki oraz białą koszulkę z napisem"Hug Me". Na ramiona zarzuciłam szary sweter. W końcu gotowa poczłapałam do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie próbując się nim choć trochę rozkoszować.Ledwie zjadłam a odezwał się mój telefon. 
Biuro.Już.-przeczytałam wiadomość. Wzięłam kurtkę i pojechałam do agencji modląc się o dobry humor Jordan.
-Cześć.- przywitał się Sebastian. -
-Hej- odpowiedziałam,przechodząc do dalszej części budynku. Zdążyłam jeszcze przez ramię uśmiechnąć się do niego.
-Wejdź i słuchaj - szepnął Sparks otwierając przede mną drzwi. Podeszłam do Jordan stojącej przy jednym z ekranów. Podała mi słuchawkę i kazała zamilknąć. Na monitorze zobaczyłam Mimurę. Stał z jakąś dziewczyną. 
-Proszę Pana ta Pani chciałaby tu pracować.
-Zostaw  nas samych. - rzucił tajemniczy facet. Miał krótkie ciemne włosy i okulary przeciwsłoneczne zakrywające niemal pół jego twarzy.
-Jeśli chcesz tu pracować musisz się sprawdzić. - powiedziała.
Po chwili nasza wtyczka namiętnie się z nim kochała..
-Dobra jesteś.- wychrypiał w jej ucho. 
Przystawił nadgarstek do jej szyi a wtedy dziewczyna dostała drgawek. Głośno krzyknęła i zamarła. 
-Ale nie dość dobra- dokończył, 
Pstryknął palcami a jego sługus wyniósł ciało.
-Niech go szlag trafi. - klnęła Jordan rzucając słuchawką. 
-W takim tempie załatwi wszystkie nasze agentki. - krzyczała dalej. 
-Uspokój się. - poleciłam. 
-Jak?! No jak?!
-Widać trochę twarzy a poza tym żaden modulator głosu nie ukryje akcentu.
-Ma racje- poparł Sparks.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę ilu Włochów mieszka w Australii?! - lamentowałam
-Znałam kiedyś jednego. - palnęłam bez namysłu. 
-Kogo?- zainteresowała się czego od razu pożałowałam. 
-Nie pamiętam
-To sobie przypomnij.-burknęła
-Mówi że nie pamięta- wtrącił się Sparks.
-Przyłóż się jak chcesz zostać.- zagroziła.
-Nie chcesz mieć we mnie wroga.
-Nie interesuje mnie to.Nie przyjęłabym cię gdybym nie dostała rozkazu. 
-Wyrzuć mnie jak chcesz ale sporo się nauczyłam i możesz tego żałować.
-Wątpię.
-Masz racje.Ty nie masz sumienia nie mówiąc o sercu. - odpyskowałam trzaskając drzwiami. 
Cała w nerwach pobiegłam na siłownie. Nikogo nie było więc złapałam za rękawice bokserskie i zaczęłam uderzać w worek. Z każdym uderzeniem coraz bardziej traciła siły. W końcu padłam na kolana i niczym mała dziewczyna zaczęłam płakać.Nawet nie wiem kiedy mój organizm się wyłączył. 
                 
                                                                             ***

Sebastian 
Zobaczyłem otwarte drzwi siłowni. Trochę mnie to zdziwiło bo większość agentów była teraz na jakimś szkoleniu lub akcji. Niepewnie pchnąłem je wchodząc do środka. Odruchowo spojrzałem na zegarek 18:17. Na ziemi zauważyłem dziewczynę. 
-Vanessa- szepnąłem.  Puls i oddech są stabilne więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Nie obudziła się nawet wtedy gdy przenosiłem ją do mieszkania. Przykryłem jej bezbronne ciało kocem i pozwoliłem spać. Przez chwile parzyłem jak śpi. 
"Jesteś taka piękna" pomyślałem. Nagle uśmiechnęła się do mnie i przekręciła na drugi bok, 
"A już myślałem że czytasz w myślach" uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem.

                                                                            ***

Vanessa
Obudziłam się w nieznanym miejscu. Pokój był duży i przestrzenny, kremowe ściany na których wisiały obrazy wprawiały w dobry nastrój. Nie zagłębiałam się w umeblowanie tylko wyszłam na korytarzyk który prowadził w dwóch kierunkach. Na lewo są tylko 3 łącznie z tym pomieszczenia zaś na prawo było ich 4.  Te po prawej stronie kończyły się za rogiem. Nie pewnie poszłam w ich kierunku i trafiłam do kuchni. Na stole stały herbatniki i pyszny miód. Płatki z mlekiem i sok pomarańczowy aż zachęcały do jedzenia. Usiadłam przy stole i posmarowałam jednego herbatnika miodem. 
-Pycha - wyrwało mi się. 
-Cieszę się że ci smakuje. - powiedział Sebastian. 
Miał na sobie granatowe dżinsy i biało-czarną koszule w kratkę. Właśnie ją zapinał więc zdążyłam zauważyć jego idealnie zarysowane mięśnie brzucha. Starałam się na nie nie gapić ale ciężko było tego nie robić. 
- Zaraz wracam - powiedziałam. 
Szybko ubrałam się i zrobiłam makijaż. Ostatni raz przeglądam się w lustrze. Dobrze że w torbie miałam normalne ubrania i kosmetyczkę. 
Wróciłam do jadalni. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i zaczęłam zajadać.Po skończonym śniadaniu nie wytrzymałam i zapytałam. 
-Jak się tu znalazłam? 
- Znalazłem cię nie przytomną na siłowni i przywiązałem do siebie. - wyjaśnił. 
- Przypominam sobie. To przez Jordan. Pokłóciłyśmy się. 
Opowiedziałam z grubsza Bastianowi całą historie. Przy okazji okazało się że Jordan to jego macocha. Ciężko w to uwierzyć ale niestety to prawda. 
Po skończonej rozmowie Levy zabrał mnie na wycieczkę po Burnie. Byliśmy w kawiarni na kawie, w pobliskim parku. Pomimo zimy jest ciepło a dzieci 
bawią się w koło. Dostałam od mojego lekarza balonik w kształcie serduszka. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Oprócz tego poszliśmy też na mecz.Założyliśmy się która drużyna wygra. Nie znamy sie zbyt na koszykówce bo nazywaliśmy drużyny po kolorach. Walka była zacięta raz ona raz ja 
wygrywałam. Na ostatnie 10 minut był remis. Stawką były moje wyjazdy z Sebastianem. Jeśli ja wygram będę mogła decydować gdzie pojedziemy jeśli wygra on ja się nie odzywam a on robi ze mną co chcę. No i niestety on wygrał. Poszliśmy jeszcze na kawę a potem wróciłam do domu. 
-Dobrano. - pożegnałam się. 
-Pamiętaj o następnym weekendzie. - odpowiedział i pomachał mi na pożegnanie. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.  Opadłam na łózko wykończona na tyle mocno że nie wiem nawet kiedy zasnęłam. 

                                                                           **** 

-Cześć skarbie. -  powiedział ktoś.
-Luke? tak bardzo tęsknie. 
-Ja też sweetie. - odpowiedział.
Podszedł bliżej Corneli i mocną się w nią wtulił.
-Naprawdę nic nie pamiętasz? - zapytała nie pewna czy chce to wiedzieć. 
-To sen tutaj nikt mi cię nie odbierze. 
Stali wtuleni w siebie zupełnie tak jakby niebo miało za chwilę runąć. 
-Kocham cię. - szepnął miękko Luke. 
-Nad życie,uparcie i skrycie. - dokończyła Cortni. 
- Pamiętaj skarbie tylko w śnie należysz do mnie. Potem przychodzi gorzkie rozczarowanie bo wracamy do rzeczywistości. 
-Nie chce wracać. -  załkała błagalnie niczym dziecko. 
-Musimy. 
Luke zerwał się do pozycji siedzącej w swoim łóżku w zachodniej części Burnie zaś Vanessa w swoim we wschodniej części miasta. 
Oboje mieli wrażenie jakby sen był rzeczywistością. Tak rozpaczliwie chcieli żeby to była prawda. Nie wiedzieli jednak że od teraz dane będzie im widywać się tylko w snach. Pięknych fantazjach nie mających nic wspólnego z realnym światem. Hemmings nie pamiętał Corneli. Widziała ją jedynie na zdjęciach, znał z opowieści rodziny. Mimo to czuł jakby w jego sercu pojawiła się ogromna dziura. Pusta której nie był w stanie niczym wypełnić. Tak bardzo chciał znowu być sobą. Ta niemoc wobec innych była okropna. Ktoś coś mówił,wspominał a od nie do końca wiedział co ma na myśli. Często siedział wpatrzony w jedne punkt zastanawiając się co by było gdyby znalazł kogoś kogo mógłby pokochać. 
A co jeśli to Cornelia ma wrócić mi pamięć? często myślał. Jeśli to ona jest kluczem do rozwiązania zagadki? Nie chce jej pamiętać bo już teraz nie mogę bez niej wytrzymać a co dopiero przypomnieć sobie wszystko co nas łączyło. 
-Odbierasz mi życie. - szepnął a po jego policzku popłynęła niechciana łza. 
Chciał mieć obok siebie kogoś kto pokocha go wiedząc ile zła jest w nim i ile go wyrządził. Kogoś kto potrafi mu się postawić. Kogoś kto go rozbawi. Kogoś kto zrozumie jego świat. Kogoś kogo mógłby chronić. Kogoś kogo mógłby zwyzywać a ten ktoś i tak będzie obok. Kogoś kto swoją obecnością sprawi że nie istnieje na świecie nic poza nimi. Po ziemi chodzi tylko jedna taka dziewczyna i jest nią Cornelia White. 
Vanessa czułą się podobnie. Od wypadku minął ponad miesiąc a ona z dnia na dzień czuła się gorzej. W pewnym sensie zazdrościła blondynowi amnezji bo nie zdawał sobie sprawy z tego co czuł. Ją miłość rozrywała od wewnątrz. Chciała rzucić wszystko w cholerę i pójść do niego. Wiedziała że nie może a i tak tego chciała. 
-Muszę się pogodzić z teraźniejszością. Muszę. - powiedziała do siebie. 
Ona potrzebuje kogoś kto wesprze ją ale nie stłamsi .Kogoś kto będzie obok pomimo  tego jaka jest. Kogoś kto ją skrytykuje nawet jeśli zrobi coś dobrze. Kogoś kto ożywi jej serce. Kogoś kogo mogłaby znowu pokochać. Kogoś kto będzie poprawiał jej humor nawet jeśli będą to sprośne żarty o niej. Kogoś kogo tak bardzo nienawidzi a jednocześnie kocha. Na świecie jest tylko jedna taka osoba i jest nią Lucas Robert Hemmings.



Elo miśki :** tym razem miałam dłuższa przerwę :( oprócz tego powiem wam że kolejny rozdział być może pojawi się na feriach :) Co do obecnego to też jest kiepski :c I'm So Sorry :/  nie wiem co  więcej powiedzieć :) Liczę na wasze komentarze bo dodają mi one motywacji do pisania.  Przykro mi bardzo gdy nie komentujecie :c  jeśli ktoś może to niech zaobserwuję będę wdzięczna :) oprócz tego udostępniajcie mój blog jeśli możecie :) 
no i mam parę pytań :P Czy gdybym zaczęła pisać W Pogoni za Szczęściem na wattpad to czy czytalibyście?  no i czy chcecie żeby przychodziły wam powiadomienia o nowym rozdziale? jeśli tak to zostawcie wasz tt albo email na google to będe wam wysyłąć  powiadomienia :) 
Miłego czytania :*
Raven :* 


sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 2

- Cornelia!-pisnęła Diana rzucając mi się na szyje a razem z nią Ash.
-Też tęskniłam- odpowiedziałam ze śmiechem.
Usiedliśmy na kanapie i popijając herbatę zaczęliśmy rozmowę. Opowiedziałam im o tym jak stałam się Vanessą Lightfire.
-Do teraz nie wierzę że to akceptuje - zakończyłam. 
- Wszyscy musieliśmy że nie żyjesz. Cały świat na głowię stanął. - powiedziała blondynka. 
- Nie wiem jak mam do ciebie mówić. Vanessa czy Cornelia? - strapił się Ashton. 
-Vanessa. Muszę się przyzwyczaić. 
 Spędziliśmy resztę dnia razem. Mój przyjaciel co chwila się poprawiał zaś jego dziewczyna przyjęła wszystko ze stoickim spokojem. 
Gdy w końcu zostałam sama zasnęłam zastanawiając się co ze mną będzie. 
Jak wczoraj zwlekłam się o 7 rano. W makijażu i nowych ubraniach pojechałam do agencji.Rozpoczął się mój trening. Strzelanie z broni, samoobrona.  Powoli zatrybiałam się w świecie który znany był mi tylko z filmów. Śledztwo szło wolnym krokiem do przodu. Jordan nie wiele mi mówiła.Unikała niewygodnych pytań twierdząc że jeszcze nie jestem gotowa. Może miała rację. W końcu tak wiele się zmieniło. 
Po miesiącu byłam już świetnym strzelcem. Mogłam śmiało kogoś zabić lub tylko postrzelić by go unieszkodliwić. Alice która dzielnie uczyła mnie walki teraz mogła być ze mnie dumna. Dochodziłam do perfekcji i w razie niebezpieczeństwa potrafiłam się bronić. Zawdzięczam jej nie tylko naukę ale wepchnięcia mnie na drogę nikotynową. Wcześniej paliłam sporadycznie teraz zaś musiałam wypalić choć jeden papieros dziennie. Poza tym więcej piłam ale to w weekend żeby nie umrzeć z nudów gdy Diana i Ashton nie mogli przyjechać.  Dni tak szybko mi uciekały że minął kolejny miesiąc. Każdego dnia zastanawiałam się co u mojej rodziny. Czy myślą o mnie? Co z Luke'iem? Nie znałam odpowiedzi a bałam się pojechać na swój grób z dwóch prostych powodów. Pierwszy jest taki że zawsze mogłam kogoś tam spotkać zaś drugi był chyba gorszy.  Aż mnie skręcało na samą myśl że miałabym patrzeć na fikcyjne miejsce mojego rzekomego spoczynku. 
-Lightfire. Choć sądzę że powinnaś na to spojrzeć. - powiedziała któregoś dnia Jordan. 
Byłam w szoku ale posłusznie weszłam do jednego z pomieszczeń za szklanymi drzwiami. Blondynka zatrzymała się przed wielkim ekranem. Podała mi teczkę wypchaną papierami i zaczęła mówić:
-Mimura Chan. Zmienił swój wygląd jednak nie jest w stanie zmienić twarzy. -powiększyła zdjęcie zaś ja spojrzałam w papiery. Mimura w papierach miał czarne włosy, brązowe oczy i nie posiadał tatuaży. Zaś ten na ekranie był blondynem,miał niebieskie oczy i niewielki tatuaż na karku. 
- Współpracuje z twoim prześladowcą. Udało nam się dowiedzieć ze robi to wyłącznie dla pieniędzy. Ma sporo długów a ta robota wydaje mu się najlepiej płatna.
-Poza mandatami nie miał żadnych przestępstw na koncie - przerwałam jej.
-To dziwne jednak prawdziwe. - kontynuowała.- Jego przyjaciel Denis Cold teraz już Jason Hoult ma na sumieniu nieco więcej. Tym razem nie musiałam patrzeć w teczkę dostrzegałam różnice. Jasne włosy stały się czarne,delikatny zarost który kiedyś tak mu przeszkadzał, zielone oczy stały się ciemniejsze a na nadgarstku znajdował się tatuaż.
- Mogę?- zapytałam zaś agentka pokiwała tylko głową, Przesunęłam dłońmi po ekranie i powiększyłam tatuaż na karku i ręce. 
-Takie same - powiedziałam. 
Jordan uśmiechnęła się kiwając z uznaniem głową. 
-Szybko się uczysz - pochwaliła. - Za nim zaczniemy badać tą sprawę poinformuję cię iż mamy w ich gronie wtyczkę. Poza tym jeśli wpadną w naszą pułapkę odbędzie się przesłuchanie. Wykaż się a na nim będziesz. 
Gdy skończyła wyszłam. Wróciłam do treningu. W głowię wciąż widziałam moich dawnych znajomych. 
-Wszystko płynie. - usłyszałam za sobą. Zerknęłam przez ramię. 
Wysoki chłopak, dobrze zbudowany na oko jakieś 25 lata,szatyn, przystojny,niebieskie oczy.
- Kim jesteś? - zapytałam odwracając się w jego kierunku. 
- Javier Price - przedstawił się. 
Akurat gdy to robił schyliłam się by napić się wody. Nie wiele brakło a udławiłabym się nią. 
-Ten Javier Price? 
- Zależy co masz na myśli.-uśmiechnął się łobuzersko. 
- Znany playboy, jedna z większych mafioz Australii, przemytnik samochodów nawet narkotyków a o drogocennych kamieniach nie wspomnę. - zaczęłam wyliczać na palcach. 
-Widzę że ktoś się świetnie orientuje ale Cornelia White a właściwie Red White to nieco lepsza partia niż ja. 
Jego słowa mnie zatkały. 
-Skąd o tym wiesz? - burknęłam przypierając go do ściany a do gardła przystawiłam niewielki sztylet. 
Od czasu gdy pracuję w agencji oprócz broni nosze też sztylet. Jest na lewej łydce w kozaku lub glanie. Nigdy nie wiadomo co się może przydać. 
Chłopak odsunął moją dłoń od szyi i odetchnął głęboko. 
-Skarbie byłem wielkim fanem Red White i dalej nim jestem. Poza tym mamy być partnerami w tej akcji i byłbym wdzięczny gdybyś mnie nie zamordowała.
Posłusznie schowałam nóż do buta. Dopiero teraz uświadamiając sobie co powiedział.
-Jak to partnerami?- zdziwiłam się. 
- Wszystkie zażalenia kieruj do Jordan. - powiedział i wyszedł z zawadiackim uśmiechem na ustach. 
                                                                       
                                                                      **** 

-Za jakie grzechy dostała Price'a? Dlaczego on? - krzyknęłam na siedzącą za biurkiem kobietę.
-Nie podnoś głosu. - powiedziała spokojnie.-  Javier to idealny partner. Wprowadzi cię znowu w dobrze ci znany świat.
- Sama umiem to zrobić. Poza tym to szuja,mafioza do jasnej cholery opamiętaj się. - dalej krzyczałam co doprowadzało powoli moją przełożoną do szału.
-Dostosuj się do rozkazów. Nie jestem instytucją spełniającą życzenia więc zamknij się i nie grymaś.- tym razem to ona podniosła głos,
-Rozkazy tylko one sie liczą. Nie masz uczuć Jordan. - odparowałam, trzaskając drzwiami. 
Ze łzami w oczach pobiegłam na siłownie. Z trudem odnalazłam rękawicę bokserskie. Przebrałam sie w spodenki i koszulkę. Kto by pomyślał że chodzenie z Jamesem na kursy bokserskie kiedyś się przydadzą. On tego nie lubił, ale nie chciał chodzić sam a tylko ja się zgodziłam pójść.  Nie był to długi okres czasu ale widocznie się przydał. Nie patrząc na innych agentów waliłam w worek ile sił.  Łzy same napływały mi do oczu.  Bolało mnie że to Javier ma być moim partnerem.  Nie jest ideałem ale ma wiele na sumieniu. Ciekawe co ma ze współpracy z agencją. Raczej nie kasę.  Ale czemu ja się nim przejmuje? Chodzi o sam fakt że zastąpi Luke'a. Jego nie da się zastąpić. Na zawsze zostanie w mojej pamięci. Jednak świadomość że od teraz to Price będzie mi towarzyszyć bardzo bolała. Musisz się odciąć od przeszłości. Oddychaj tlenem a nie wspomnieniami łkało moje zbolałe serce. Miało racje choć z pamięcią o tym co było żyło się łatwiej. Co noc mogłam odtwarzać miłe chwilę by zasnąć. To było chore. Potrzebuje pomocy 
jednak duma nie pozwala mi się do tego przyznać. Przeklęta duma. to chyba najgorsze w człowieku. Duma nie pozwala nam przyznać się do błędu,przeprosić czy poprosić o pomoc.  Ostatkiem sił wzięłam prysznic i przebrałam się.  Błądzenie po budynku tajnej organizacji policji w Australii to nie moje ulubione zajęcie zwłaszcza w piątkowy wieczór ale słyszałam że na którymś z pięter jest oddział szpitalny. A jak jest szpital to i lekarz psychiatra,psycholog cokolwiek. Gdy już miałam zrezygnować wpadłam w wielkie drzwi. Odsunęłam się by przeczytać co na nich pisze.  
-Tak. - szepnęłam. Weszłam do środka. Nie dane było mi zrobić nawet 2 kroków gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek i wepchnął do jednego z gabinetów. 
-Kim ty...? 
-  Sebastian Levy.  Jestem asystentem dr. Weatherly. To psycholog. - przerwał mi. 
-Świetnie. Ja właśnie do pani Doktor. - wyjaśniłam.
- Ty pewnie musisz być Cornelia znaczy Vanessa Lightfire. - powiedział to takim tonem jakby oceniał eksponat a nie stwierdził fakt. 
- Wspaniale. Wszyscy mnie tu znają. - fuknęłam. - Pewnie równie szybko rozejdzie się wieść że jestem psychiczna. 
- To tajemnica lekarska. Słyszałem sporo o tobie. Podobno dobra z ciebie agentka. - powiedział rumieniąc się delikatnie. 
- Ooo jak słodko. - wyrwało mi się. a chłopak spłonął jeszcze większym rumieńcem. - Przepraszam.
Musnęłam jego policzek i chciałam wyjść lecz Sebastian złapał mnie za rękę. 
- Nie ma jej ale ja ją zastępuje. W czym mogę pomóc? - zapytał zakładając fartuch. Usiadł na fotelu a mi kazał się położyć na jednej z miękkich sof. 
-W taki razie jaki jest twój problem? - powtórzył pytanie. 
- Żyję przeszłością. - odpowiedziałam patrząc w punkt przed sobą. 
-Rozumiem. Jak często do niej wracasz? 
-Co noc. 
-Chcesz wrócić do teraźniejszości? 
-Sama nie wiem. Ciężko mi bez bliskich ale zostawiłam ich by mogli być szczęśliwi, bezpieczni. 
-Oni zawszę będą o tobie pamiętać. A ty powinnaś pogodzić się z myślą że będziesz żyć obok nich a nie z nimi. 
- Masz rację. Będę ich cieniem. 
-To trochę nie trafne określenie.  Kontaktujesz się z 2 przyjaciół, prawda? 
-No tak. Jednak to dzięki nim jakoś funkcjonuje. 
- Każdy potrzebuje powodu do życia. A część przeszłości jest dobra. Trzeba tylko umieć ją rozdzielić od obecnego życia.  Chcesz żebym ci pomógł?- zapytał. 
Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego szaro brązowe oczy. Są takie piękne. 
-Tak.-wydukałam. 
-To będzie nasz sekret. - mówiąc to uśmiechnął się życzliwie a na jego twarzy pokazały się małe dołeczki. 
- Jak ktoś taki jak ty może być lekarzem?- zapytałam. - Jesteś zbyt miły. 
- Odkąd pamiętam chciałem pomagać ludziom. Teraz moje marznie się spełniło. 
- Zazdroszczę twojej dziewczynie. - powiedziałam smutniejąc. Właściwie sama nie wiem czemu.
Wyciągnął otwartą dłoń w moim kierunku i rzucił:
-Przedstawiam ci moją dziewczynę Gienię. 
Oboje wybuchliśmy śmiechem.  W końcu Levy odprowadził mnie na parking. Pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Tej nocy spałam spokojne a moje myśli skupiły się na chłopaku który tak bardzo mnie dziś zaskoczył.

 



Hej miśki :** przepraszam że tak długo czekaliście na rozdział, w dodatku nie ciekawy. Bo dużo w nim dialogów a obiecałam wam ciekawy :C I'M SO SORRY. Na początku przepraszam Werę za to że nie zdecydowałam się na Vanesse w czerwonych włosach ale uznałam że zbyt by przypominała Red White. Te 2 zdj u góry  to Vanessa. Na tym czarno białym chciałam wam pokazać jej wygląd z tatuażem i kolczykiem w nosie. Będzie mieć blond włosy takiej długości jak na tym kolorowym zdj oraz nosić okulary :) Mam nadzieje że wam się podoba :) Oprócz tego w lewym uchu ma ma 5 kolczyków ale nie widać tego więc pisze wam to w woli ścisłości. Poza tym ma też tatuaż piórko.(zdj wyżej) Pojawiła się też dwója nowych bohaterów, Zapraszam do zakładki Bohaterowie. Liczę na wasze komentarze i  większą aktywność bo ona daje mi motywację do pisania :) Proszę was o udostępnianie mojego bloga gdzie możecie :) Dziękuje za pomoc jeśli ktoś się zdecyduje :) Kocham was do następnego. :)  
Raven :* 

niedziela, 11 stycznia 2015

Uwaga! Liebster Blog Award :)

Rozdział jest dalej nie napisany ze względu na brak weny ale tym razem przychodzę do was z innym newsem otóż mój blog został nominowany do Liebster Blog Award (jej *,*) Dalej nie mogę uwierzyć że badziew jaki piszę został do czegokolwiek nominowany ale ok. Dziękuje z całego serca Oldze która mnie nominowała :) Uwielbiam cię po prostu aww <3  Teraz ja nominuje następne osoby byłoby tego więcej ale nie z każdym miałam kontakt. 
Oto 5 moich propozycji :) 
1.  http://ff5sos.blogspot.com/
2.  http://hemmingseight.blogspot.com/?m=1 
 3. http://unruly-fanfiction.blogspot.com/
4.  http://sen-fanfiction.blogspot.com/ 
5.  http://adrenalineisnotallyouneed.blogspot.com/

Teraz pytania :) 
1. Co sprawiło, że zaczęłaś pisać/robić nagłówki?
Hm? Sama nie wiem piszę od bardzo dawna jednak dopiero niedawno zostałam przekonana do założenia bloga :)
2. Dlaczego założyłaś bloga (czekam na backstory) ?
To jest dość skomplikowane bo kiedyś miałam blog bardzo dawno chyba jak miałam 12 lat (hahah jak teraz o tym pomyślę to płaczę ze śmiechu xD) na szczęście w porę mi uświadomili i usnęłam go. Oczywiście pisałam dalej ale nigdzie tego nie udostępniałam ani nie dawałam czytać zeszytów gdzie to powstawało. W 3 kl gim. zaczęłam znowu pisać bo imaginy na stronkę którą miałam. Dziewczynom się bardzo spodobały no i bum znowu zaczęłam publikować swoje wypociny. Końcem 2014 roku koleżanki które czytały moje pierwsze ff o Luke zachęciły mnie do założenia bloga i tak też się stało :) bardzo dziękuje że mnie to tego natchnęłyście <3 
3. Czy kiedykolwiek byłaś na jakimś koncercie? Jeśli tak, to na jakim i jak się na nim bawiłaś?
Tak byłam ale to nie były gwiazdy zagraniczne lecz nasze polskie. Byłam na koncercie Lombardu,Arka Kłusowskiego, Łzy,Mandaryny,Pectusa,Dody,Blue Cafe,Kamila Bednarka i może kogoś jeszcze ale nie pamiętam w tej chwili.. Na każdym z tych koncertów świetnie się bawiłam ale i każdy dobrze zapamiętałam i mam miłe wspomnienia :) 
4. Czy potrafisz sobie znaleźć zajęcie, kiedy się nudzisz?
Z tym to różnie bywa. Zwykle gdy mi się nudzi słucham muzyki, czytam albo gdy mam wene to pisze. Czasami też jak już nuda mnie dopadnie tak mocno to posprzątam albo się pouczę jednak częściej czytam,słucham muzyki albo pisze :) 
5. Czego nienawidzisz w ludziach?
Nienawidzę egoizmu,pychy,szowinizmu. Najbardziej chyba jednak nienawidzę braku szacunku dla innego człowieka i rasizmu.
6. Najbardziej znienawidzona książka (oprócz lektur) ?
Nie wiem czy taką posiadam. Nie lubię jednej z lektur z podstawówki wspomnienia niebieskiego mundurka ale nie jest tak że jej nienawidzę po prostu jej nie lubię. A co do innych książkę to nie mam takiej znienawidzonej, 
7. Co sprawia, że czytając coś od razu masz ochotę to zamknąć i do tego nie wracać?
Ciężko powiedzieć zazwyczaj jest tak że gdy jestem zmuszona coś czytać a nie mam zbytnio na to nastroju to wtedy zamykam i odkładam. Ale gdy mi przejdzie znowu wracam :) 
8. Czym byłaś najbardziej zawiedziona?
Staram się cieszyć wszystkim co daje mi los ale nie zawsze mi się to udaje. Najbardziej zawiedziona byłam wtedy gdy w moje urodziny miała przyjechać ukochana ciocia a ona mnie olała.
9. Miejsce, do którego chciałabyś pojechać najbardziej na świecie?
Sydney albo Londyn albo Manhattan. Bardzo Chciałabym tam pojechać. Chociaż do jednego z tych miast. Może kiedyś odwiedzę wszystkie 3 :)
10. Najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
Nie pamiętam w jakim wieku moja pamięć zaczęła w końcu coś zapamiętywać ale najwcześniejsze wspomnienie to chyba jest jak tata obciął mi włosy gdy miałam pięć lat. Miałam długie brązowe loki i nienawidziłam czesania zawsze darłam się niemiłosiernie gdy mnie czesali. Tata został ze mną sam w domu ja się darłam więc obiecał mi nagrodę i w tym samy czasie obciął sięgające do pasa włosy. Pamiętam że zaszalał bo po tej akcji sięgały mi ledwie ramion. :) 


Ok. Odpowiedziałam na wszystko teraz wasza kolej :)
1. Co natchnęło cię do pisania?
2.Ulubiona książka?
3.Wymień swoich idoli. Dlaczego właśnie oni?
4. Co myślisz o aborcji?
5. Najbardziej znienawidzona piosenka?
6.Czy pieniądze zmieniają ludzi ?‎
7."Życie jest piękne ponoć, gdy żyje się dla kogoś" - Jak to rozumiesz ?
8.Czy warto próbować spełniać swoje marzenia, nawet jeśli wydają się nierealne?‎
9.Ulubiony cytat?
10.Twoje największe marzenie?




Życzę wszystkim powodzenia :) a tak dla przypomnienia:
Nominowałam cię do Liebster Blog Award, zasady niżej:
1. Po otrzymaniu nominacji nominujesz 10 blogów, ale:
a) nie możesz nominować osoby, która ciebie nominowała
b) nominowane przez ciebie blogi nie mogły być nominowane wcześniej
2. Odpowiadasz na 10 pytań i sama zadajesz 10 pytań osobom, które nominujesz.
3. Musisz poinformować ludzi o tym, że ich nominowałaś i dać link do pytań



piątek, 9 stycznia 2015

Dość istotna notka :)

Miałam przyjść do was z kolejnym rozdziałem ale ja genialna stwierdziłam że wole się męczyć prawie 2 godziny nad 30 sekundowym filmikiem (tak to mój 1 filmik). Ból,pot i łzy w to włożyłam. Ból i łzy faktycznie bo robiłam go ze łzami w oczach.Wybaczcie że to pisze ale czuje się wykończona psychicznie, w ogóle padam na ryj. Czuję się zmęczona wszystkim. Przepraszam was bardzo ale jeszcze długo poczekacie na następny rozdział. Głównie dlatego że mój stan emocjonalny nie jest dobry. Oprócz tego pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden komentarz :/ Dziękuje za mobilizacje do pisania -,-  Wasza zerowa aktywność aż zachęca do pisania. Dziękuje stałym czytelnikom :* i to mówię bez sarkazmu i ironii. Bez przedłużania macie zwiastun :)  W miarę miłego oglądania :) 

https://www.youtube.com/watch?v=-SUdC2OhI6g&feature=youtu.be

Raven :*


#SAD#PAIN#Death#Alone

                                                                 

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 1

 *POV Luke*
Obudziłem się w szpitalnym pokoju kompletnie nie wiedząc co się dzieje. Lekarze robili mi wiele badań, ciągle o coś pytając. Na większość pytań nie znałem odpowiedzi. W między czasie okazało się że straciłem pamięć. Doktorzy podeszli jakoś optymistycznie do całej sprawy bo uznali że skoro pamiętam jak mam na imię i nazwisko to moja amnezja powinna być chwilowa. Nikt jednak nie wie ile ta chwila będzie trwać. Po 2 tygodniach wypuścili mnie do domu. Babcia uparła się że mam z nią zamieszkać  na jakiś czas. Nie miałem wyjścia,musiałem się zgodzić. Starzy przyjaciele których i tak nie pamiętałem ciągle mnie odwiedzali to chłopaki, to Diana. Starali się uzupełnić luki w mojej głowie jak najskuteczniej ale bez znaczących efektów. Ale nie to mnie martwiło. Wszyscy chodzili jacyś smutni, ukrywali przde mną oczy mokre od łez. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem:
-Babciu kogo opłakujecie?
Kobieta spojrzała na mnie oczami wielkimi jak spodki. Jej niebieskie oczy przypominały wzburzony ocean na którym panuje sztorm. Usiadła obok mnie starając się nie rozkleić. 
-Cornelie White była twoją dziewczyną.  Pomagałam w jej wychowaniu bo straciła rodziców a teraz ona nie żyje. Dzień po tym jak trafiłeś do szpitala ona u ciebie była. Potem zniknęła niezauważona ze szpitala. Okazało się że miała wypadek .Wpadła w poślizg i w samochód. Zginęła na miejscu. - zakończyła.
To szok. Po prostu szok. Jak na razie to co mi mówili o moim poprzednim życiu powoli do mnie docierało. Kilka elementów zaczynało do siebie pasować jednak wciąż w układance była i jest duża dziura której nie umiem zapełnić.  Liczyłem że gdy dowiem się kogo opłakują to ten ktoś mi pomoże. Kto by przypuszczał że jedyna osoba która mogła wrócić mi pamięć wącha kwiatki od dołu. Zrezygnowany wróciłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko myśląc co dalej zrobić. 
-Proszę- powiedziała starsza pani podała mi ramkę ze zdjęciami a na szafce postawiła herbatę. 
W jednej ramce była ona. Cornelia siedziała po turecku na trawie szczerząc się do obiektywu. Na drugim zdjęciu miała już czerwone włosy. Ciemny makijaż na twarzy. Stała w środku zaś ja i Ash po jej bokach. Zarzuciła nam ręce na ramiona i zrobiła głupią minę podobnie jak my. Na 3 fotografii Byłą cała nasze ekipa. 
Michael,Calum,Ashton.Cornelia,Diana i ja. Nigdy nie sądziłam że kilka minut a właściwie sekund zmieni moje życie nieodwracalnie. 


*POV Cornelia.*
Po tygodniu wróciłam do siebie i pojechałam do mieszkania które dała mi agencja. Motor a właściwie ścigacz o granatowym kolorze był świetny. BMW HP4 najnowszy model.
To cudo kosztuje majątek a ja je dostała niemal od tak. Z rozkoszą odpaliłam silnik. Niestety mieszkałam niedaleko od agencji a taka odległość nie jest wyzwaniem dla takiej maszyny.  Otworzyłam drzwi swojego nowego domu i zamarłam. To był luksusowy apartament a nie jak to określił Sparks "skromne mieszkanko". Rzuciłam się na sofę chłonąc widoki swojego nowego życia gdy nagle do mieszkania wpadła Jordan z jakimś kolesiem. 
- To twój zegarek, dowód osobisty. Ubrania są w szafie. Stara karta pamięci w sypialni na stoliku, Tu masz telefon. Nie kontaktuj się z nikim spoza listy kontaktów. - zaczęła wykład.- Gdyby ktoś pytał mów  że zegarek to idealna kopia. Tak naprawdę to oryginał.Tutaj- wsunęła dłoń pod jeden z obrazów i wstukała kod. Moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie ale za to czym wypełnione- masz broń i parę potrzebnych rzeczy. A to Damian zmieni twój wygląd. 
Chłopak kiwnął nieśmiało głową zaś Jordan opuściła mieszkanie. 
-To tak na początek zmienimy twoją fryzurę.Co do kolczyków to mogą to być klipsy albo po prostu przekuje ci ucho i nos.
-Chce prawdziwe kolczyki. A możesz mi zrobić tatuaże? - zapytałam.
-Pewnie. Wszystko mam przy sobie. 
Ledwo to powiedział a wyszedł by po chwili wrócić z dwiema ogromnymi walizkami.
-Pierw włosy-oświadczył.
Według mnie to zawodowy stylista. Farbowanie i strzyżenie wykonał profesjonalnie. Szybko też uwinął się z kolczykami. 
-Nie ściągaj ich wcześniej niż 7 tym po przekłuciu.- poradził. 
- Ok. - zgodziłam się. 
Szatyn wyciągnął resztę sprzętu z walizek i zajął się robieniem misternego tatuażu na prawym ramieniu. 
-Mógłbyś wytatuować mi piórko na lewym boku? 
Mój tatuażysta zgodził się bez mrugnięcia okiem. Ból nie był aż tak męczący. Właściwie pomagał mi nie myśleć o tym wszystkim. 
Gdy w końcu moja metamorfoza dobiegła końca dostałam tylko 2 rady nim chłopak opuścił mieszkanie:
-Nie zdejmuj jeszcze foli tusz musi wsiąknąć w skórę i wyschnąć. Pamiętaj że zmienił się tylko twój wygląd. Ktoś może nie wiedzieć kim jesteś ale ty zawsze będziesz o tym pamiętać.
Jego słowa mnie zdziwiły ale ucieszyłam się bo powiedział otwarcie że nie jestem Vanessą. Padnięta poszłam do sypialni licząc że pogrążę się w śnie. 

                                                                          ***

Dziesiąta rano a mój telefon dzwonił jak szalony już któryś raz. Wciąż jeszcze śpiąca wyciągnęłam go z szuflady. Osiem nieodebranych połączeń. Po 4 od Jordana i od Sparksa. 
-Halo?- odebrałam w końcu. 
-Biuro.Zaraz. - usłyszałam po czym  połączenie dobiegło końca.
Chcąc nie chcąc poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Zjadłam w biegu jakiegoś batonika zbożowego,założyłam złoty zegarek z diamentami i ile sił pobiegłam na dół.  Po kilku minutach byłam już w agencji. Sparks nic nie powiedział widząc mnie zdyszaną, po prostu poprowadził mnie korytarzem. Widać ludzie tu są małomówni,rzeczowi i lubią szklane drzwi. Każde mijane pomieszczenie je miało więc doskonale widziałam co dzieje się za taflą szkła. Agenci siedzieli nad komputerami lub innymi urządzeniami. Na końcu korytarza były normalne drzwi co trochę mnie zaskoczyło. Mój przewodnik otworzył je wpuszczając mnie do środka po czym zamknął  gdy znalazłam się wewnątrz pomieszczenia. Białe ściany pomieszczenia trochę mnie przytłaczały a długi, drewniany stół wyglądał dziwnie w takim pokoju.  Po przeciwnej jego stronie stało czarne skórzane krzesło. Usiadłam na swoim zastanawiając się kto ukrywa się za drugim. 
-Witam panno Ligtfire. - powiedział ktoś. 
- Kimberly!- wrzasnęłam a w tym samym czasie fotel odwrócił się w moją stronę. 
-Miło cię widzieć całą i zdrową. - powiedziała chłodno.
Nagły smutek który pojawił się wraz z jej uwagą nie chciał mnie opuścić tak szybko. 
-Co tu robisz? - zapytałam.
-Pracuje. 
-Jak to pracujesz?
-Ktoś musiał cię obserwować. - powiedziała spokojnie podczas gdy we mnie aż wrzało. 
-To po co wyszłaś za mojego wujka? - burknęłam.
-Bo go pokochałam możesz mi wierzyć lub nie ale to prawda. 
-Uważałam cię za przyjaciółkę. Zdzira- skomentowałam. To jest chamskie wiem. Nie wierzę ze ożeniła się z nim z miłości. Z resztą to nie fair że ona go będzie dalej widywać podczas gdy ja jestem martwa. 
-Chcę ci pomóc. - rzekła opanowana nic sobie nie robiąc z moich docinek. 
-Jak? 
-Będę twoimi uszami i oczami w rodzinie. 
-Dzięki wielkie. - mój ton wciąż był przepełniony sarkazmem i nienawiścią. 
-Posłuchaj. Możesz sobie myśleć co chcesz, ale pomagam ci dobrowolnie i nie wiem czy wiesz że jeśli teraz stąd wyjdę to nikt ci tu nie wspomni słowem o rodzinie. - tym razem to ona podniosła głos. 
-No dobrze. - powiedziałam z pokorą.
- Chce wiedzieć  co wiesz o swoich starych przyjaciołach. Mam na myśli tych kryminalistów. 
Zaczęłam o opowiadać o Denisie i Mimurze  wszystko co o nich słyszałam. Nie jest tego wiele, no cóż wtedy musiałam zdobywać informacje na własną rękę a sytuacja tego nie wymagała. 
-Ok - zaczęła.-obiecałam ci pomóc. Spotkasz się więc z dwójką swoich przyjaciół. Tylko oni będę się z tobą kontaktować ja niestety nie mogę. Twój świat jest zbyt 
niebezpieczny by wciągać w to resztę. 
Pokiwałam twierdząco głową zaś Kim wstała by opuścić pomieszczenie.
-Dziękuje!- zawołałam za nią. 
-Nie ma za co- rzuciła przez ramię. 
Czym prędzej poszłam na parking po motor. Gdy wróciłam drzwi od mieszkania były otwarte. Sięgnęłam do kabury ukrytej pod koszulką. Nie miałam jeszcze szkoły strzelniczej ale sama wiedziałam co nieco jak się obsługiwać bronią. Cicho weszłam do środka. Ruch,cień, wycelowałam pistoletem w znajome twarze.
- O mamo a mnie wystraszyliście. - powiedziałam z ulgą chowając rewolwer z powrotem.

_______________________________________________________________

Cześć miśki :* postanowiłam dodać wam rozdział pisany w biegu :/ w dodatku nudny bo nic się w nim nie dzieje i sporo tu dialogów. Obiecuje wam że next będzie bardziej fascynujący :) 
a i potrzebuje pomocy wybierzcie jak wygląda Vanessa(Cornelia) po metamorfozie.(zdj niżej) piszcie w komentarzach :) Oprócz tego nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo mam egzaminy i poprawki jak wam wcześniej wspominałam :C także do następnego. :** 
Nie zapomnijcie o udostępnianiu mojego bloga i komentowaniu jak również obserwacji :) 
Miłego czytania :) Kocham was :*
Muah! :* <3 
Raven :* 



sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 21

Cornelia. 

Calum dostarczył mi list który przywiózł Ash z restauracji. Czytałam go ze łzami w oczach cieszyłam się że wszystko u nich w porządku. Restauracja dobrze prosperowała,James i Irma byli razem szczęśliwi a małżeństwo wujka z Kim również dobrze się układało. Z jednej strony cieszyłam się że jakoś im się wiedzie ale przykro było dowiadywać się tego z listów a nie uczestniczyć w tym.
-W porządku?- zapytał brunet. 
-Tak. 
Odłożyłam list na biurko i zeszłam na dół do Diany. 
Wyszykowałyśmy się na wyścigi.Tym razem jechałyśmy same.Chłopcy uznali że nie mogą z nimi jeździć zawsze bo wzbudziło by to czyjeś podejrzenia. 
Pierw pojechała Edison a po 23 wyjechałam ja. Niedaleko przedmieścia bo tam miał się odbyć cały proceder mój telefon rozdzwonił się jak szalony. 
-Witaj skarbie - powiedział znajomy głos. 
-To ty. - rzuciłam wściekła. 
-A kto by inny skarbie. Ostatnio zapomniałem ci powiedzieć żebyś trzymała się z dala od swojego blond chłoptasia. 
-A niby czemu miałabym cię słuchać? - zdziwiłam się. Już wystarczająco mieszał w moim życiu, nie mógł mnie przecież rozdzielić z Luke'iem.
-Radzę ci mnie słuchać w przeciwnym razie coś mu się stanie. 
-Nie wierzę ci  - rzuciłam przez zaciśnięte zęby. Nieznajomy tylko zarechotał i rozłączył się. 
Próbując się oponować pojechałam na wyścig. Tak jak ostatnio wygrałam moja przyjaciółka również. Nie wiem czy ktoś ustawiał wyścig byśmy wygrywały czy po prostu zawodnicy byli na tyle tępi że z nami przegrywali. Gdy wreszcie wróciłyśmy do domu, Calum siedział na sofie rwąc sobie włosy z głowy. Jego twarz ściągnięta była bólem a oczy szklane jakby zaraz miał się rozpłakać. 
-Co się stało? -zapytała Diana. 
- Luke miał wypadek. - powiedział na jednym wdechu. 
"Coś mu się stanie" odbiło się echem po mojej głowie. Zasłoniłam dłonią usta jakbym zaraz miała krzyczeć. 
-Jedziemy.- powiedziałam.
Wsiadłam na motor i popędziłam do Burnie. Nie zwracałam uwagi na prędkości ani moich towarzyszy. Modliłam się jedynie by z Hemmingsem nie było tak źle jak myślałam ze jest.Szpitali w mieście nie brakowało  ale jestem niemal pewna że niebieskooki leży w szpitalu głównym. To jeden z najlepszych zwykle trafiają do niego bardzo ciężkie przypadki. Po cichu wierzyłam że mój prawie chłopak nim nie jest. 
Wpadłam do szpitala szukając chłopaków albo chociaż jakiejś pielęgniarki. 
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobieta. Na  oko miało 35 lat, czarne włosy upięte w kok i brązowe oczy. 
-Czy przywieźli tu mojego przyjaciela? Lucas Robert Hemmings.
Brunetka zamyśliła się po czym powiedziała: 
- Jest na sali operacyjnej. Jeśli chcesz możesz zaczekać z grupką tych młodych ludzi. 
Wskazała drzwi za którymi kłębiło się sporo ludzi. Poszłam w ich kierunku.  Michael,Ashton,William,Manuel i babcia Lousia siedzieli na krzesłach patrząc na mnie tępym wzrokiem.
-Cornelia- szepnęła starsza pani.  
Panowała tak cisza że był to niemal błagalny krzyk. Rzuciłam się w jej ramiona pozwalając łzom płynąć.  Chwilę później pojawił się też Hood z Edison.
-Wyścig. Ktoś w niego uderzył. -wyjaśniła mi pani Hemmings nim zdążyłam zapytać. 
-To zostało zaplanowane. - powiedział Mike. 
-Ja wiem przez kogo. - rzuciłam czując na twarzy ogromy rumieniec. 
-Jak to? - wszyscy spojrzeli na mnie jakbym powiedziała coś nie z tej ziemi albo jakbym wyznała ze jestem kosmitą. 
Opowiedziałam im historie z telefonem przed  moim wyścigiem. Nie odzywali się, trawiąc to co im powiedziałam. 
-To moja wina.- zakończyłam.- Zlekceważyłam go a Luke na tym ucierpiał. 
Wstrząsana szlochem poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż. Włosy spięłam w luźnego koka. Gapiłam się prze kilka minut na swoje odbicie zastanawiając kiedy wszystko tak szybko się zmieniło. 
-Kiedy zaczęłam tracić grunt pod nogami?- powiedziałam na głos, opierając czoło o zimną tafle lustra. 
Ostatni raz obmyłam twarz lodowatą wodą i wyszłam.W tym samym czasie pojawił się lekarz. 
- Kto jest rodziną...?- tu zerknął w kartę.- Lucasa... . 
Nie dane mu był dokończyć bo Louisa przerwała mu stanowczo. 
- To ja panie doktorze. Jestem jego babcią a to jego przyjaciele i dziewczyna. - wskazała na mnie po czym ruchem ręki przywołała do siebie. 
-Nie mam dobrych wieści. Lucas jest w ciężkim stanie .Miał kilka naprawdę poważnych obrażeń. Jednak jest nadzieja. Jego mózg nie został uszkodzony podobnie kręgosłup. Miał wiele szczęścia. Jeśli przeżyje noc nie macie się państwo o co martwić. 
-A czy mogę go zobaczyć? - poprosiła.
-Jedynie przez szybę. Przykro mi. Jeśli jutro będzie lepiej wpuszczę panią. Mogę zrobić nawet wyjątek dla dziewczyny i również to zrobić. 
-Dziękuje - wyszeptałam i usiadłam obok chłopaków. 
Resztę nocy spędziłam w kaplicy modląc się. Tak dawno tego nie robiłam że chyba zapomniałam jak się do tego zabrać. 
                                                                              ***

-Cornelia? - ktoś mną potrząsnął delikatnie. 
To Calum.  Czego jak czego ale prędzej bym się diabła spodziewała niż jego. 
-Coś z Luke'iem? 
-Jego stan jest ciężki ale stabilny. Lekarze wykonują badania jeśli będzie dobrze wpuszczą was. - wyjaśnił.
Wciąż czułam się winna. Jeśli tak na to spojrzeć to ja  go pchnęłam w ramiona śmierci. Winna ciążyła nie tylko na mnie ale i na tym psychopacie który się mnie uczepił. Nie mógł mnie uśmiercić albo coś tylko musiał uwziąć się na blondyna? W sumie jeśli mi by zrobił krzywdę to ie miałoby sensu bo jestem mu potrzebna Bóg wie do czego niestety.
- To nie twoja... 
-Właśnie że moja. Moglibyście darować sobie te głupie teksty że tak nie jest.- poniosłam głos. 
Chłopak wyprowadził mnie z kaplicy po czym zaczął spokojnym tonem. 
-Przestań się obwiniać. Nikt z nas nie ma wpływu na to co się dzieje. 
Już miałam zaprotestować kiedy poirytowany brunet zasłonił mi dłonią usta mówiąc:
-Gdybyś miała go na sumieniu to chyba bym cię nie próbował pocieszyć,no nie?
Coś w tym jest. Calum nigdy nie hamował swoich emocji i gdy coś mu się nie podobało bądź się nie zgadzał wyrażał to głośno.
-No dobrze- zaczęłam zdejmując sobie jego rękę z ust.- może i masz racje ale tylko trochę.
Resztę dnia spędziłam na poczekalni oiom'u. Koło 16 Pani Louisa postanowiła ustąpić mi miejsca obok wnuczka. Założyłam jakieś szlafroczek,ochraniacze na buty itp i weszłam do sali. Było tam tak biało że aż raziło po oczach. Jedyne co było słychać to piski maszyn do których podpięty był  Luke. Serce mi się ścisnęło gdy zauważyłam blond czuprynę owiniętą bandażem. Blada skóra, worki pod oczami, pełno siniaków na ciele i szycia po operacji które były zaklejone plastrami. Podeszłam bliżej musnęłam 
dłonią obojczyk chłopaka. Jedyne miejsce które nie pokryte było kabelkami,sinizną lub bandażem. Pocałowałam policzek chłopaka a potem usta.  
-Cornelia? - wybełkotał niemrawo. 
-Żegnaj Luke. - szepnęłam całując go ostatni raz. 
Po czym wyszłam. Starałam się nie płakać i ominąć znajome twarze. Wsiadłam na motor. Pojechałam do banku wybrać wszelkie oszczędności. Przewiesiłam sobie torbę  z gotówką przez ramię i pojechałam do jedynego znanego mi miejsca. Nikt o nim nie wiedział. Zostawiłam białą czarną yamaha r1  i torbę. Wsiadłam na inny motor. Pognałam bocznymi drogami odreagować wydarzenia ostatnich dni. Do oczu napłynęły mi łzy co utrudniło mi widoczność nim się zorientowałam co się dzieje wpadłam w poślizg i auto 
nadjeżdżające z naprzeciwka. 
Ostatnie co pamiętam to przeszywający ból.
                                                                                    *** 

Obudziłam się w pomieszczeniu sterylnie czystym i białym jak sala Hemmingsa. A właśnie co się stało? Gdzie ja jestem?
-Witamy. Agentka Jordan i Agent Sparks. - powiedziała kobieta. Na oko oboje mieli koło 30 lat. Ona blondyna a on szatyn. Te same zielone oczy patrzyły na mnie jak na wariatkę. 
-Świetnie ale co się stało? i gdzie ja jestem?- powiedziałam nie pewna czy che to wiedzieć. 
-Miałaś wypadek, wpadłaś w poślizg i zderzyłaś się z samochodem. Jesteś w szpitalu agencji. 
-Wypadek?Agencja? Wkręcacie mnie? 
- Nie. Kierowca samochodu nie żyje i Cornelia White również. Tajna agencja policji w Australii. 
- Jak to Cornelia...? 
Przecież to ja pomyślałam nie chcąc wyjść na wariatkę mówiąc to głośniej.  Nagle cały wypadek stanął mi przed oczami. Odruchowo zaczęłam dotykać swojego ciała w różnych miejscach sprawdzając liczbę obrażeń. Nie było ze mną tak źle. Parę zadrapań i siniaków.  Widocznie skórzany kombinezon od Ashtona uratował mi życie podobnie jak kask. 
-Skoro wszyscy myślą że jestem martwa to co ja tu robię?- zapytałam już trochę bardziej przytomna. 
-Potrzebujemy cię by ustalić kim jest twój prześladowca. Z tego co wiemy do tej pory to jest niezła szycha.  - powiedział Sparks. 
- Handel narkotykami,kradzieże, przemyt samochodów. - wyjaśniła  Jordan.
-Rozumiem ale skoro to on miał mnie w garści to jak chcecie to zmienić. 
-Tak. - rzucił Sparks podał mi dowód osobisty,ubrania, zegarek,telefon komórkowy i torbę wraz z kluczykami.
Obejrzałam dowód. Na nim było moje zdj lecz miałam na nim kolczyk w nosie a w prawym uchu miałam chyba z 6 kolczyków. 
-Jak wy to?- wyrwało mi się. 
- Gdy poczujesz się lepiej przyślemy do ciebie Damiana. On zadba o twój wygląd. 
Po czym wyszli zostawiając mnie z nowym życiem. 
-Vanessa Lightfire. - przeczytałam na głos po czym odłożyłam wszystko na obok. Sen to było jedyne czego teraz potrzebowałam. W jedną noc musiałam się pozbyć z głowy rodziny, dawnego życia a przede wszystkim Corneli White. 




Elo miśki :* pewnie dziwicie się co dodaje tak rozdziały dzień po dniu ale cóż tak bardzo was kocham że zamiast jednego dodałam wam 2 i spoiler noworoczny :) Poza tym po weekendzie pasowało by się powoli do szkoły przygotowywać. Tak wiem rozdział taki sobie. Miałam dział 1 kończyć za parę następnych rozdziałów ale dziś w nocy nie mogłam spać i wymyśliłam jak to dalej będzie, To po prostu rewolucja z dnia na dzień. Mam nadziej że moje wypociny dalej będą was interesować. 
Drugi dział nosi tytuł Tożsamość. Kolejny rozdział już wkrótce.  
Jeśli zauważę że komentarzy jak i obserwacji przybyło to może już w następnym rozdziale pokaże wam jak wygląda Cornelia a właściwie Vanessa po metamorfozie. :)
Wszystko zależy od was :)
Muah! :*
Miłego czytania :**
Raven :**



piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 20

Rozdział dedykowany JuLiA♥
Wera Wera
Natalia Kawerska dziękuje
 za to że jesteście <3 




Cornelia
Zamarłam słysząc ten głos. 
-Czemu milczysz skarbie? - zapytał.
-Masz świetny modulator głosu ale ja go chyba i tak skądś znam.
-Niewątpliwe skarbie. Tego głosu się nie zapomina, prawda?
-Możliwe. Czego chcesz? - zapytałam przez zaciśnięte zęby.
-Po prostu usłyszeć twój głos. Zupełnie jak za dawnych lat. 
"Dawnych lat." dzwoniło mi w uszach. 
-Denis. - wyszeptałam niepewnie. 
-Witaj Cornelio. Trochę długo zajęło ci ustalenie kim jestem.
-A może ty wcale nie jesteś tym za kogo cię mam? 
- Może? A gdyby jednak?  Myśl dalej skarbie. - powiedział, rechocząc jak jakiś psychopata po czym się rozłączył.
-Palant - burknęłam pod nosem rzucając telefon w kąt. 
-Co się stało?-zapytała Diana.
Opowiedziałam jej z grubsza sytuacje. Dziewczyna słuchała patrząc na mnie oczami wielkimi jak spodki. 
-Powinnyśmy zawiadomić chłopaków. 
-Nie- zaprotestowałam.
Wstałam od stołu i poszłam do garażu. Wzięłam skrzynkę z narzędziami i zaczęłam sprawdzać silnik swojego motoru. Majsterkowanie przy nim mnie odprężało. W ogóle pracowanie nad dwukołowcem czy samochodem mnie uspokajało. To dziwne skoro jestem dziewczyną ale tak zostałam wychowana. Wśród zabójczej prędkości, oleju silnikowego i wyścigów. Lubiłam to bo to jedyne na czym znałam się naprawdę. Nie przepadałam zbyt za zakupami, ani lalkami.  Nigdy nie chciałam wyglądać jak one. Przypominały mi puste dziewczyny do których nie potrafiłam się upodobnić.Odkąd pamiętam wolałam bawić się samochodzikami z chłopakami rzadko kiedy z dziewczynami lalkami.Grzebiąc w silniku nie znalazłam nic co by mnie zaniepokoiło. Gdy przeglądnęłam motor zabrałam się za samochód. Wszystko było ok gdyby nie jedna malutka rzecz znaleziona wewnątrz wozu. Akurat wsiadłam do niego żeby otworzyć maskę. Sięgnęłam pod kierownice gdzie miała być malutka dźwignia. Zamiast niej wyczułam coś innego. Pociągnęłam za tajemniczy przedmiot i po jakimś czasie w mojej dłoni pojawił się nadajnik. Ktoś podrzucił go Dianie. Nie czekając na nic wyjechałam z garażu z urządzeniem w ręku. Pojechałam jak najdalej się dało. Zostawiłam go jakieś 50 km od naszego domu. 
Jeśli w porę je wyłączyłam to może nikt nie zdołał nas namierzyć. Pędząc bocznymi drogami z prędkością 200 km/h po 30 minutach wróciłam do domu. 
-Gdzieś ty była? - zapytała przerażona Edison.
Streściłam jej w skrócie historie z nadajnikiem a ta bez namysłu zadzwoniła do Michaela.
-Jak to się stało? - zapytał chłopak. 
-Ktoś musiał go jej podrzucić jak nie patrzyła. Nigdy byśmy go nie znalazły gdybym nie robiła przeglądu. 
- Musiałaś się uspokoić.? 
Jak dobrze mnie znał. Za to lubiłam Clifforda inteligentny,sympatyczny i praktyczny. Nigdy nie musiałam mu się nie potrzebnie tłumaczyć bo jeśli nie chciałam mu mówić to nie dopytywał.
-Tak. Co teraz zrobimy?
- Przyślę wam Caluma. Ashton nie może a Manuel i Will są nam potrzebni tu. 
-Hood wam zawadza prawda? 
- Jak ty dobrze mnie znasz. - odpowiedział ze śmiechem. 
-To czekamy. 
Rozłączyłam się dopiero teraz uświadamiając sobie że nie wspomniał ani słowem o Hemmingsie. 
Oddałam telefon blondynce zastanawiając się czy nie ma więcej urządzeń szpiegowskich w naszym domu.
-Musimy sprawdzić dom - powiedziała moja współlokatorka niemal czytając mi w myślach.
-Poczekajmy na Caluma. Ma do nas przyjechać. 
Poszłyśmy do salonu. Zrobiłam na po kubku kakao. Pijąc gorącą ciesz starałam się odepchnąć od siebie myśl że ktoś może mnie obserwować.  
ɣ
Luke
Jechałem z Hoodem samochodem kompletnie go nie słuchając. Paplał coś o meczu zupełnie jak przekupka na targu. Nie potrafiłem się skupić na niczym poza Cornelią. Po tym jak Mike powiedział że znalazła nadajnik naprawdę się wystraszyłem. Ktoś mógł ją obserwować, polować na nią zupełnie jak myśliwy na sarnę w lesie a ten idiota gada bez sensu.
-Kurwa Calum zamknij się do cholery! - wrzasnąłem. 
- Spokojnie złość piękności szkodzi - mówiąc to zaczął się śmiać. Gdyby to chociaż było trochę zabawne. No ale czego ja wymagam ten debil nie miał kogoś dla kogo warto by było umrzeć. Nigdy się nie zakochał.  "Właśnie sam się przyznałeś do miłości do niej!" krzyknął głosik w mojej głowie. Zignorowałem go. Na szczęście parkowałem już pod domkiem dziewczyn. Wyskoczyłem z auta jak filip z konopi prosto do mieszkania.
-Corenlia?! - zawołałem
- Luke? - zapytała niepewnie wyłaniając się zza rogu. 
Cała i zdrowa jak dobrze pomyślałem. Szybkim krokiem ruszyłem w jej stronę. Przytuliłem najmocniej jak potrafiłem ciesząc się z tego że jest bezpieczna. 
-Cześć - przywitała się Diana. 
-To jak sprawdzamy dom? czy stoimy tu dalej? - odezwał się Hood. Kto by pomyślał że w tej chwili to on okażę się osobą trzeźwo myślącą. 
Szybko oderwałem się od czerwonowłosej i razem z szatynem zajęliśmy się przeszukaniem parteru. Dziewczyny poszły na piętro. Nie wiem ile czasu minęło ale w końcu wszyscy spotkaliśmy się w salonie.
-Nic- powiedziała blondynka.
-Tu też. - odpowiedziałem. 
-To idę po swoje rzeczy. - zaproponował  chłopak. 
-Hej Cal - zaczęła Diana - a może przejedziemy się?
Nie czekając na jego odpowiedź wyszła za nim. 
- Jak się czujesz? - zapytałem Li. 
-Nieźle. Ale muszę ci o czymś powiedzieć. 
Kiedy to powiedziała zrobiła zasmuconą minę. Widać było że walczy ze sobą. Nie wiedziałem co się dzieje. Gestem nakazał mi usiąść. 
-To nie łatwe ale.... - urwała.Wzięła głęboki oddech i wydusiła: - Dzwonił do mnie ten gość. To chyba Denis. Ale prowadzi takie gierki ja sama nie wiem kto to. 
Zatkało mnie. Dlaczego nie powiedziała mi wcześniej. Przecież ten typ mógł być wszędzie a może...? nie przeszło by mi to nawet przez myśl aż do teraz. 
-Dlaczego mi nie powiedziałaś zaraz po tym telefonie? 
- Nie wiedziałam jak. Bałam się. Zrozum mnie. 
Żadne z jej wytłumaczeń do mnie nie docierało. 
-A może ty nadal coś czujesz do Denisa? a może Mimury? już sam się gubię w facetach z którymi byłaś. Tyle ich miałaś. 
Gniew we mnie wrzał niczym gotująca się woda. Bolało mnie że zataiła to przede mną. Ale fakt że mogłaby czuć coś do któregokolwiek z nich bolała jeszcze bardziej. 
-Ja nic do nich nie czuje. Nigdy nie kochałam Mimury a Denis. Teraz wiem że to było coś w rodzaju szacunku, specyficznej więzi a nie miłości. Ale ty wiesz lepiej. Nigdy nie potrafiłeś mnie zrozumieć. Zawsze czegoś ode mnie oczekiwałeś. Nie potrafisz tak po prostu być obok mnie? 
Pytanie które zadała wciąż słyszałem w głowie. Jej bezpieczeństwo zawsze było dla mnie najważniejsze. A może świat w którym żyłem tak bardzo mnie zmienił że zapomniałem co się liczy? Sam już się pogubiłem. 
-Ja..- nie dokończyłem i wyszedłem. 
Nie miałem motoru jedynie samochód. Musiał wystarczyć. Pojechałem do miasteczka do jednego z klubów. Usiadłem przy barze. Podszedł do mnie chłopak może rok starszy a może w moim wieku. 
- Co podać? - zapytał. 
-Butelkę wódki proszę. 
-Kłótnia z dziewczyną? - zapytał znowu. 
-Skąd ty..?
- Pracuje już zbyt długo żeby nie poznać co się dzieje - przerwał mi. - Na kłótnie z dziewczyną 0,5l wódki, z chłopakiem martini czasami burbon , ogólnie na problemy biorą whisky ewentualnie coś mocniejszego. 
-Nieźle - kiwnąłem głową. - Twoje zdrowie. 
Wypiłem kieliszek, a za nim następne. Kiedy chłopak zauważył że nie chce się zwierzać odszedł zostawiając mnie z butelką. 
"Jak mogłeś ją tak zranić?" odezwał się głos rozsądku.  Sam nie wiedziałem jak to zrobiłem ale czuje że Cornelia ma racje. Nie potrafię być obok niej tak po prostu. Kiedy jeszcze nie byliśmy tak blisko oczekiwałem że wskoczy mi do łóżka i po sprawie. A teraz? To coś więcej. Ten piknik w lesie. To tam powiedziała że mnie kocha byłą ze mną szczera ja również byłem. Zazdrość to najgorsze uczucie jakie może istnieć. Większość ludzi uważa że niszczy związki. W sumie ma racje ale ja i White nie jesteśmy parą. "Jeszcze" odbiło się echem w moim umyśle. Po tej akcji na pewno nie będzie chciała mnie widzieć. Nie dziwię się na jej miejscu też bym nie chciał. Co do zazdrości to myślę że to nie takie głupie uczucie dodaje pikanterii a poza tym gdybyś jej nie odczuwał nie wiedziałbyś że ci zależy na kimś. Ja ją poczułem ze zdwojoną siłą. Nawet nie chce myśleć co by było gdyby wtedy mi czerwone włosy powiedziały mi że kochają tamtych. 
- Mogę się przysiąść? - zapytał ktoś. To dziewczyna. Kto inny chciałby się dosiąść do takiego gościa jak ja. Alkoholik albo bardzo ładna dziewczyna. Kolejna na jedną noc. 
-Proszę. - odpowiedziałem właściwie nie wiem po co ją zaprosiłem. 
- Problemy? - zapytała wskazując butelkę. 
-Tak jakby- odpowiedziałem wypijając któryś z kolei kieliszek. 
Kątem oka zauważyłem że prosi barmana o kolejną butelkę nieco mniejszą niż moja i nalewa sobie. 
- Nasze zdrowie i tych którzy nas zranili. - powiedziała i stuknęła o moją małą szklaneczkę. 
Wypiła ciecz na raz nawet się nie krzywiąc. Przepiła ją jedynie niewielką ilością soku.  W klubie panowała ciemność. Impreza powoli zaczynała się rozkręcać. Ludzie zaczynali zapełniać wolną przestrzeń.Gdybym nie czuł się wstawiony głośna muzyka wcale by mi nie przeszkadzała.  Moja towarzyszka miała czarną czapkę krasnala, idealny makijaż i długie nogi. Była śliczna czerń to jej kolor. Czarne rurki idealnie podkreślały jej zgrabne nogi a kurtka w tym samym kolorze leżała idealnie. Gdy wstała zauważyłem białą koszulkę odsłaniającą brzuch. Perfekcyjna talia. Zupełnie jak u Corneli. To był inpuls kiedy wyciągnąłem moją towarzyszkę na zewnątrz. Było już tak ciemno że latarnie uliczne paliły się. 
- Mogę być najebany ale jestem niemal pewny że to ty. - powiedziałem starając się zachować w miarę dobre myślenie i równowagę. 
- Ja czyli? - zapytała robiąc niewinną minkę.
-Cornelia White. - powiedziałem 100-procentowo pewny.
-Nie. 
-Udowodnij!- wrzasnąłem. 
Podszedł do dziewczyny kładąc jej jedną rękę na plecach a drugą położyłem na jej policzku. Spojrzałem w te same fiołkowe oczy. Nachyliłem się by ją pocałować. Dziewczyna nie stawiła mi oporu wręcz przeciwnie poddała mi się. Moja dłoń z policzka powędrowała na jej kark. To właśnie w tym miejscu był jeden z jej słabych punktów. Musnąłem go palcami a dziewczyna zadrżała. Gdy oderwaliśmy się od siebie nachyliłem się do jej ucha ale ta odsunęła mnie stanowczo. 
-Już dobrze to ja.-powiedziała zdejmując czapkę. 
Czerwone włosy spłynęły po jej plecach. Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany że ją poznałem. Położyła sobie moją rękę na barku wolną zaś złapał w pasie i poprowadziła do samochodu.  
Obudziłem się w jakimś pokoju. W głowie mi huczało i pulsowało złowrogo. Podniosłem się na łokciu próbując zorientować się gdzie jestem. 
- Kac morderca nie ma serca. - rzucił ktoś, chichocząc. 
Mój wzrok powędrował za źródłem dźwięku. Do sypialni weszła Corenlia z tacą w ręku.  Postawiła ją przede mną a sama usiadła na jednym z foteli. 
-A ty nie chcesz? - zapytałem niecąc być chamski. 
-Już jadłam - wyjaśniła. 
Miała na sobie moją koszulkę. Tą samą którą mi zabrała po naszej 1 imprezie.  Oprócz tego spodenki które ledwo wystawały spod koszulki która sięgała jej do połowy uda.
Włosy spięła w koński ogon a fiołkowe oczy patrzyły na mnie uważnie. Pohamowałem głód i spojrzałem na dziewczynę. 

- Możemy porozmawiać? -zapytałem.
 ɣ

W tym samym czasie parę dziesiątą kilometrów stąd Ashton Fletcher Irwin wchodził do restauracji w której niegdyś pracowała jego przyjaciółka. Patrzył na wnętrze ze zdziwieniem ale i radością.Ostatni raz kiedy tu był jedyną rozrywką była tarcza do rzutek. Stary bar, parę stolików. To tu zabrał Dianę na pierwszą randkę uznał wtedy to miejsce za skromne a poza tym idealnie pasowało na romantyczną scenerię. 
- Dzień Dobry- przywitał się z dziewczyną zza baru. To pewnie jest Irma przeszło mu prze myśl.  Podobnego wzrostu co Cornelia o długich brązowych włosach. Zielone oczy bystro patrzyły na chłopaka. Ładna pomyślał. 
-Czy ja cię skądś nie znam? - zapytała sceptycznie. 
-Ashton- przedstawił się. - A ty pewni jesteś Irma.
-Wesele- powiedział uradowana.
Nagle z kuchni wyłonił się jakiś chłopak. Na oko miał tyle lat co Irwin. Ciemne blond włosy ułożone w artystyczny nie ład. Trochę mnie przypomina jedyne co nas różni to oczy i kształt twarzy ale poza tym to chyba nic. przeszło przez myśl Fletchera. 
-James - przedstawił się. 
-Ashton - powiedział kolejny raz.
-Co u Corneli? - zapytała Irma. 
-W porządku. Ona i Luke studiują i nie mają zbyt dla nas czasu. - wyjaśnił wymijająco. 
- Kto by pomyślał ze nauka tak ją zaabsorbuje. To pewnie dlatego nie odbiera, - powiedział James, nieco podejrzliwie. 
Wystarczy jeden nieostrożny ruch i wpadnie. 
- No cóż mają teraz jakieś ważne egzaminy w dodatku Cornelia zapisała się do kółka teatralnego więc to logiczne że nie ma czasu.
- Pozdrów ją od nas. - powiedziała Irma. Jak dobrze że ona wierzyła we wszystko. 
- Na pewno nie zapomnę. 
Upił łyk kawy którą zamówił i odszedł w stronę stołu bilardowego. 
Tak wiele się zmieniło, stół, nowa tablica do rzutek, stare radio zajmujące miejsce w jednym z kątów. Odkąd restauracja "pod piracką banderą" zaczęła świetnie prosperować przybyło tu nie tylko ludzi ale i wtyczek. Nasz bohater nigdy ich nie znosił zwykłe szuje próbujące zarobić czyimś kosztem.
-Można? - usłyszał za sobą. 
Obrócił się by zobaczyć tajemniczego ktosia. 
-Kimberly?  - zdziwił się. Znał ją jeszcze z czasów wyścigów. Kto by pomyślał że wkręci się do rodziny White. Starsza o 5 lat brunetka wyglądała zupełnie tak samo. Jakby czas nie miał na nią wpływu.Ostatni raz widzieli się 3 lata temu. 
Dziewczyna złapała za kij i bez problemu wbiła 2 bile. 
-Moje całe - powiedziała uśmiechając się. 
Jeszcze kiedy razem kradli Ashton się w niej podkochiwał. Teraz jedynie potrafił śmiać się do wspomnień. 
- A tak na serio? - zapytała podchodząc bliżej niego. - Co u Corneli? 
-Nie rozumiem o co ci chodzi. 
Złapał go za łokieć wyprowadzając na zewnątrz. 
-Wracaj zanim Liam posądzi cie o zdradę. 
-Nie ma go. - wyjaśniła. 
-A James i Irma?
Nie chciał żeby mieli podejrzenia nie chciał też narobić Corneli kłopotów. 
- Spokojnie, powiem im że musiałam z tobą o niej pogadać. A potem coś zmyśle. 
Poszli do kawiarenki niedaleko. Auto było zbyt proste a to było odpowiednie miejsce, 
-Co wiesz?- zapytał. 
-Jest z wami. Te studia to ściema. 
- No cóż jest w niebezpieczeństwie a to było jedyne wyjście. 
-Czy ktoś o tym wie? 
-Babcia Luke'a.
-A wyścigi? Widziałam w gazecie nagłówki. To Cornelia prawda?
-Tak, ale to jeszcze nie koniec. 
-Jak to? - zdziwiła się. 
-2 wyścigi i przerwa. Musimy też namierzyć jej prześladowcę. 
-Informuj mnie na bieżąco. 
Ashton chciał zaprotestować jednak Kim powstrzymała go:
-Mogę sie wam przydać. A to daj Corneli to od jej wujka. 
Wręczyła mu kopertę i wyszła.  Niepewnym krokiem Irwin wrócił do samochodu rozmyślając o tym wszystkim. 
Jedna rzecz pozostałą tak sama. Nie ważne ile zmian już jest ważne kto mimo nich umie być taki jak kiedyś. To właśnie tej myśli trzymał się Fletcher wracając do domu.


Siemka miśki :*** Na początek chcę podziękować dziewczyną za miłe słowa jakie piszą pod każdym moim rozdziałem <3  Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą <3 każdego dnia zastanawiam się czy nie usunąć bloga bo przecież nie ma zbyt dużej sławy ale wtedy przypominam sobie o was :) bardzo wam dziękuje <3 
Co do rozdziału  to trochę dziwny i chaotyczny. Bo aż 3 perspektywy. Wybaczcie jeśli ktoś się pogubił. Następnym razem będzie już z punktu widzenia Corneli albo chociaż jednego bohatera :)  Trzeci fragment był konieczny ze względu na to że moja koleżanka uświadomiła mi że o rodzinie White kompletnie zapomniałam i całą akcja kręci się wokół Cortni :/Dlatego obiecuje wam że gdybym pisała dalej to mało będzie wątków rodzinnych. 
A teraz pytania :) 
Kim jest prześladowca? Czy to Denis? Czy Luke i Cornelia się pogodzą? Jaka jest rola Kimberly? Czy jest po prostu ciotką White a może kimś więcej? 
odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w kolejnym rozdziale W Pogoni Za Szczęściem. 
A i chce wam przypomnieć że za niedługo koniec działu 1. 
Oprócz tego proszę o udostępnianie bloga :) i zostawianiem po sobie śladów w postaci komentarzy i obserwacji :) Bardzo proszę to wiele dla mnie znaczy :) Dziękuje :* 
Kocham was skarby ;** 
Muah! :* 
Miłego czytania :)
Raven :*