wtorek, 23 września 2014

Rozdział 4

Mój telefon dzwonił jak głupi. Na cały pokój jak nie dom słychać było EWELINĘ LISOWSKĄ W STRONĘ SŁOŃCA. Ta piosenka była zarezerwowana dla jednego kontaktu. Dla Irmy. Bardzo lubiła tą piosenkę, umiała mi ją przez cały dzień śpiewać. Podniosłam się więc z łóżka i sięgnęłam po telefon. Usiadłam na ziemi u stóp łóżka i oparłam się o nie.
-Halo? - rzuciłam zaspana.
-Gdzie ty się podziewasz? co się z tobą dziej? wiesz która godzina?- zasypywała mnie pytaniami przyjaciółka.
-Jestem u Hemmingsa. Była impreza wypiłam dwa drinki, Wszystko skończyło się o 4 nad ranem. A jest o kuźwa 12 jestem spóźniona do pracy. - rzuciłam i poderwałam się z podłogi jak oparzona.
Usłyszałam śmiech w słuchawce. Mi do śmiechu nie było wujek Liam nie lubił jak się spóźniałam. Będą kłopoty pomyślałam.
- Nie bój się - zaczęła- powiedziałam Wujkowi że źle się dziś poczułaś i nie będzie cię w pracy.
-Dzięki, życie mi ratujesz. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
-Pewnie nic. - powiedziała i wybuchłyśmy śmiechem.
Rozłączyłam się i poszłam się wykąpać. Wskoczyłam w swoje szorty. Obok drzwi do łazienki stała jakaś komoda więc otworzyłam ją i znalazłam męską koszulkę. Bardzo mi się podobała. Bez rękawów sięgała mi do połowy ud. Był na niej biały napis. "Never let me go."  Założyłam trampki i i związałam włosy w kucyk. Spojrzałam w lustro i zmyłam makijaż, właściwie jego resztki.Sięgnęłam po torbę wygrzebałam kosmetyczkę i odnowiłam mój makijaż. Odpuściłam sobie szminkę. Spojrzałam w lustro, nie było źle.  Otworzyłam drzwi do pokoju i z miejsca wpadłam na Ashtona.
-Sorka - wydukałam.
-Masz racje twoja wina- rzucił i uśmiechnął się.
Trąciłam go w ramie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Możesz mi powiedzieć komu ja koszulkę zajebałam?- zapytałam.
-Jak ty się dziecko wyrażasz?- zapytał zdziwiony Irwin.
-Uczę się od ciebie- powiedziałam, i uśmiechnęłam się niewinnie.
-Bardzo dobrze masz u mnie celujący a tak przy okazji to zajebałaś koszulkę Hemmingsowi.
-Jak to jemu? - szok po prostu szok.
- Zasnęłaś w jego pokoju a on w gościnnym. - wyjaśnił mi.
Nim zdążyłam coś powiedzieć chłopak wypchnął mnie przed siebie i kazał iść za nim. Zeszliśmy do salonu. Było tu tak czysto że chyba ekipa sprzątająca musiała tu być. Na dole nikogo nie było.  Chłopak podał mi kubek gorącej herbaty i poszedł na werandę a jaza nim. Widok był nieziemski. Dom mieścił się na wzgórzu, a z werandy widać było niemal całe Burnie.
-Pięknie tu co nie?- zapytał Ashton wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak.
Usiadłam na fotelu wiklinowym naprzeciwko niego.
-Gdzie reszta?-zapytałam.
-Śpią,Cal i Luke nie skończyli wieczoru  tylko na alkoholu. A Mike był zbyt zmęczony.
Dragi. Nie znosiłam ich. W dodatku trawka tak cholernie śmierdzi.  Podciągnęłam kolana pod siebie i przytuliłam kubek do piersi.  Było dość chłodno ale to całe Burnie, jednego dnia skwar a drugiego temperatura spada nawet do 15 stopni. Ash popatrzył na mnie, a w jego oczach mignął smutek.
- Do kogo należy ten dom?- zapytałam.
-Do nas. Każdy jest współwłaścicielem.Pewnie cię zastanawia  jak to możliwe,przecież nie wyglądamy na dzianych.
-Nie o to mi chodziło. Z tego co wiem to rodzina Luke'a jest kasiasta. A ja kto jest z wami?
-Naprawdę chcesz znać tą historie? - zapytał Irwin.
Kiwnęłam twierdząco głową.Chłopak spojrzał na mnie i szepnął cicho.
-Jeśli cię wciągnę w to,nie ma odwrotu.
Kiwnęłam głową znowu i chłopak zaczął:
-Zacznę od siebie bo nie wiem czy mogę powiedzieć o reszcie. Miałem wtedy 16 lat, nie przelewało nam się. Ale zawsze dawaliśmy rade. Któregoś dnia mój tata zachorował i zmarł. Mama załamała się, potrzebowałem kasy na to by ją leczyć, więc poszperałem tu i tam ale nie znalazłam żadnej pracy. Sfrustrowany poszedłem do pobliskiego klubu, to był największy syf ale to właśnie tam poznałem Łysego który wciągnął mnie do ich drużyny. Zaczęło się od dragów, potem kradzieże od portfela i damskiej torebki  po samochody. Kiedy miałem 18 lat razem z Cliffordem, mieliśmy się ścigać. to był nasz pierwszy raz. Musieliśmy jeśli chcieliśmy żyć. Jeśli raz wciągniesz się w gangi powrotów nie ma. To tam poznałem  Hemmingsa. Ścigałem się z nim. Wygrałem wtedy pierwszą kasę całe 20 tysięcy. Mike ścigał się z Hood'em. On też wygrał mieliśmy w sumie 40 tys. Jedyne co w tym wszystkim było dobre to to że kiedy raz wygrasz, a potem kolejny traktują cię jak króla.  Kiedy poznaliśmy lepiej  Hemmingsa i Hood'a wzięliśmy ich z Michael pod swoje skrzydła. Biedni zajmowali się dilerką i kradli. Byli tylko nędznymi psami. Zawiązaliśmy własny team.  Wszystko było ok, dopóki nasze rodziny nie zaczęły czegoś podejrzewać. Znikaliśmy na całe dnie, dziwnie się zachowywaliśmy. Postanowiliśmy zniknąć.
-Zniknąć?- zapytałam.
-Upozorowaliśmy własną śmierć i zostawiliśmy ich. Nie było wyjścia.Z tego nie mogliśmy się wymiksować a już na pewno wciągać ich w to . - powiedział Ash.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. To było zbyt duże poświęcenie. Nie wiem czy bym tak umiała. Być może byłabym na to za słaba.
- Nie płacz po nas nie warto. Przecież jesteśmy tu.
-Ale ci ludzie mogli płakać po was, załamać się nawet. A ty tak spokojnie ze mną siedzisz.
-Nie było mi łatwo Cortni, naprawdę. Bałem się że moja mama załamie się totalnie. Mimo wszystko nie dała się, mamy wgląd w ich życie. Ale to boli, widzieć jak oni są szczęśliwi a my gnijemy w tym. To ruchome piaski Li, im bardziej chcesz wyjść tym bardziej cię to pochłania.
-Li? nikt do mnie tak nigdy nie mówił.  - wyznałam.
-A ja mogę?- zapytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Jeszcze wczoraj go nie lubiłam, był wstrętny i obleśny a dziś? opowiedział mi swoją historie. Zaufał mi. Teraz już wiem o co mu chodziło że nie ma odwrotu, kiedy poznałam prawdę a raczej jej część na własne życzenie idę z nimi w te piaski. Więc podzielę się z nimi chociaż moją historią.
Zaczęłam opowiadać Ashtonowi o swoim życiu o tym jak niemal popadłam w depresje i o tym jak rodzice zabierali mnie na wyścigi. Kiedy wyznałam mu że mój tata był zawodowym kierowcą, zdziwił się ale skoro nie drę się na Luke'a żeby zwolnił jak jedzie ze mną to to coś znaczy.  Podzieliłam się z nim każdym wspomnieniem które tylko mogłam mu powiedzieć. Chłopak chłoną każdą rewelacje niczym gąbka wodę.
Na koniec poprosiłam żeby nikomu nie mówił.  Na co on przyrzekł i ja również się zobowiązałam nic nie mówić.
Irwin był najstarszy z całej bandy, a ja zdołałam go zmusić do zwierzeń trochę mi się to w głowie nie mieściło, ale cieszyłam się że to właśnie z nim przyjdzie mi się zaprzyjaźnić Michael jest miły ale jakoś nie mogłabym mu powiedzieć tego wszystkiego. A Ashton był inny. Jedynymi osobami których nie darze zbytnim zaufaniem jest Luke i Calum. Ten drugi był okropny po tym jak się do mnie dobierał aż mnie mdliło.
-Chyba ktoś idzie - powiedział Ash.
Miał racje to Michael. Kiedy do nas przyczłapał Irwin powiedział mu o tym że opowiedział mi ich historie. Chłopak tylko uśmiechnął się do mnie i rzucił:
-Jeśli pakujesz się w to samo gówno co my to uważaj.
Trochę się przestraszyłam bo nie chciałam zostawiać rodziny, niewielkiej ale jednak.
Skoro Ash i Mike byli na nogach zapytałam ich czy możemy potrenować. Wzięli samochód, Ash pomknął na motorze a my z Cliffordem za nim. samochodem. Mój towarzysz nieźle prowadził widać że się na tym znał.  Musze pamiętać żeby poprosić ich o trening chce się z każdym przejechać. Zajechaliśmy na dwa niewielkie tory. Prosta droga betonowa miała z dobre 500 metrów a obok podobnej wielkości było okrągłe pole.
-Tutaj trenujemy- oświadczył Mike.
-Właściwie to pierdolimy te treningi i po prostu ścigamy się dla zabawy. - powiedział Irwin.
-Na czym chcesz jechać najpierw?- zapytał Michael.
Podeszłam do motoru i założyłam kask. Chciałam pierw sprawdzić ile to wyciąga w jakim czasie. Skierowałam się na prostą drogę. Wskoczyłam na motor,odpaliłam go i przy gazowałam trochę. Pomknęłam,czułam ten przyjemny wiaterek na skórze. Spojrzałam na licznik czyli setkę wyciągam niespełna 5 sekund. Nieźle pomyślałam. Wróciłam z powrotem do chłopaków i pognałam na drugi tor. Brałam zakręt za zakrętem. Pierwsze kółko,drugie,trzecie i tak mi zleciało aż do 30.  Wróciłam do nich. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Tego ci brakowało - rzucił Ash i również ze mną zaczął się śmiać tak bez powodu. Śmialiśmy się jak głupki a Mike tylko patrzył na nas i śmiał się pod nosem.Przejechaliśmy jedno kółko w trojkę samochodem i pojechaliśmy do domu. Śmiejąc się i żartując.


sobota, 6 września 2014

Rozdział 3

Wizyta u pani Lou przeszła bez większych problemów. Wszystko było jak trzeba. Pogadaliśmy, pograliśmy w karty i zjedliśmy trochę ciasteczek domowej roboty naszej gospodyni. Wieczorem tak koło 20 moi przyjaciel zaczęli się zwijać, od Irmy dowiedziałam się że James ją zaprosił na kolacje. Byłam szczęśliwa bo nie musiałam przyłożyć do tego palca. Irma była bardzo dobrym człowiekiem również jak ja sierotą tylko że z domu dziecka. Zasłużyła na szczęście a to mógł dać jej jedynie James. Pożegnałam się z nimi i zostałam jeszcze chwile z panią Louisą.
-Opowie mi pani jakąś historie z młodości?- zapytałam. Zawsze kiedy byłyśmy same to mi je opowiadała, tego nie wiedziała nawet Irma. To była po prostu nasza tajemnica.
-Wszystkie już znasz. - powiedziała Lousia z uśmiechem.
-To nic. Może jak pani poznała pana Alberta.
To był jej mąż. Zmarł wiele lat temu. Pani Louisa poznała go jak miała zaledwie 18 lat. Był od niej 2 lata starszy. Był w marynarce wojennej. Pani Lousia była pielęgniarką na okręcie. Co tylko wzmocniło ich uczucie bo widywała go częściej niż gdyby miała czekać na lądzie.
Któregoś dnia przynieśli do małego szpitalika na pokładzie rannego żołnierza. Był w okropnym stanie, zastanawiano się nawet czy już nie spisać go na straty. Jednak Lousia była zawsze sumienną lekarką i pielęgniarką. Opatrzyła poszkodowanego. Miał złamane 2 żebra, i rękę. Noga była w kiepskim stanie. Młoda pielęgniarka zastanawiała  się nawet czy jej nie amputować od razu. Robiła co w swojej mocy aby ratować żołnierza. Kiedy rany trochę się podgoiły Louisa rozpoznała w nim Alberta. Miłość swojego życia. Chłopak był nieprzytomny w tym czasie. pewnie ze względu na ból. Kości powoli się zrastały. Noga też była w lepszym stanie. Kiedy Alberto odzyskiwał przytomność pierwsze słowo jakie powiedział to było imię mojej ukochanej sąsiadki. Potem powiedział że ją kocha i znowu zasnął. Lousia jako pielęgniarka wiedział że może on bredzić bo jest jeszcze nie przytomny, ale w każdej bredni jest ziarenko prawdy. I tego ziarenka jak ster w dłoniach żeglarza który próbuje uspokoić swój statek na wzburzonym morzu trzymała się Louisa. Kiedy Alberto odzyskał przytomność, pytał czy coś mówił.
-Jako pielęgniarka-mówiła Lou- nie mogłam kłamać więc powiedziałam mu prawdę. Na początku był zdziwiony ale cieszył się.-uśmiechnęła się- a potem oświadczył mi się. Nie odzyskał pełnej władzy w nodze więc dostał rentę i spędził resztę swojego życia ze mną na lądzie.
Poczułam jak po moim policzku płynie łza.
-Piękna historia- powiedziałam-Nigdy mi się nie znudzi. Taka miłość jak pani przeżyła zdarza się raz na milion.
Poczułam jak kolejna łza płynie po policzku.
- Wiesz skarbie, chciałabym żeby Luke ciebie tak pokochał jak ja kiedyś jego dziadka. - wyznała starsza pani.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć,więc milczałam. W końcu zaczęłyśmy grać w karty i tak zleciał mi wieczór.
 ***********************************************************
Przez następny tydzień pracowałam ciężko patrząc jak znajomość Irmy i Jamesa przechodzi na wyższy poziom. Bardzo się z tego cieszyłam. Praca i szukanie nowego lokum pochłaniało mnie na tyle że udawało mi się zapomnieć o Hemmingsie. W sumie on o mnie też zapomniał. Od czasu naszej rozmowy w kuchni minął ponad tydzień a on nic się nie odezwał. W sumie to lepiej. Podobnie zleciało mi kolejne 3 dni. W środę kiedy skończyłam pracę punktualnie o 19 mój telefon rozdzwonił się jak szalony. Nie znałam tego numeru. Kiedy doszłam do parku usiadłam i odebrałam.
-Czyżbyś o mnie zapomniała?- usłyszanym znajomy głos w słuchawce.
- Chyba ty o mnie-rzuciłam.
-Dziś impreza u moich kumpli wpadniesz?- zapytał.
-Ja ich nawet nie znam.
-To ich poznasz - rzucił sfrustrowany. - Bądź gotowa o 21.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak się rozłączył. Spojrzałam na zegarek dochodziła 19:45.  Do domu dotarłam 30 min później.
Wzięłam prysznic żeby uspokoić myśli. Wyprostowałam włosy i zrobiłam kreski eyelinerem. Po
prawiłam rzęsy tuszem i wzięłam trochę czerwonej szminki i ubrałam się szybko w wybranym zestawie.Kiedy przeczesywałam włosy grzebieniem. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Na szczęście Irma nocowała u Jamesa ale i tak zadzwoniłam jej powiedzieć że wychodzę z Luke'iem.
-Hej - rzuciłam otwierając drzwi.
-Część wyglądasz bardzo seksownie. - powiedział. I objął mnie tak że docisnął mnie  do zamkniętych już drzwi i całował po szyi.
-Opanuj się- powiedziałam twardo;odpychając go od siebie. sprawdziłam czy na pewno zamknęłam drzwi i schowałam kluczyki do kieszeni. Zignorowałam mojego towarzysza i zeszłam na dół. Chłopak dogonił mnie bez większego problemu. Dziś też przyjechał czarnym porsche panamera.  Podjechał i tym razem wsiadłam nawet na niego nie patrząc. Zapięłam pas, po czym chłopak ruszył a ja usłyszałam tylko cichy pomruk silnika. Mknął jak szalony, gdybym nie była przyzwyczajona do takiej jazdy mogłabym się wystraszyć bo mknąć 140km/h w terenie zabudowanym to coś. Dom jego kumpli musiał być na przedmieściach. Im dalej od centrum miasta tym mniej domów. Po jakiś 30 minutach niebieskooki skręcił w boczną drogę. Jechaliśmy nią parę minut i w końcu moim oczom ukazała się posiadłość. Była dość spora. Cały podjazd był zawalony samochodami, jedne były drogie i cenne a inne to po prostu stare graty. Słychać było głośną muzykę. Kiedy wysiadłam z samochodu Luke wziął mnie za rękę i poprowadził do środka. Niemal w każdym koncie lizała się jakaś para, Było tyle dziewczyn. Ich dekolty były tak duże że mogły już sobie odpuścić te bluzki i chodzić bez i tak nie zrobiło by to różnicy. Podeszliśmy do barku.
-Siema stary-usłyszałam
- A co to za laska?- powiedział muskularny blondyn. Miał piwne oczy i a na czole zawiązaną czerwoną bandamkę.  Miał czarną podartą koszulkę z jakimś nadrukiem. Czarne spodnie z dziurami na kolanach pasowały idealnie. Przypominał na pierwszy rzut menela, ale nie dla mnie.
-To Cornelia, a to mój kumpel Ash - powiedział niebieskooki.
-No,no ciekaw jestem czy pod tą koszulką też tak seksownie wyglądasz. - powiedział chłopak rzucając mi obrzydzające spojrzenie którym zlustrował mnie od góry do dołu.
-A ja jestem ciekawa, czy ta twoja wykałaczka między nogami jest tak wielka jak twoje ego - odpyskowałam.
Luke i Ash wybuchli śmiechem ja również.
-Dobra jesteś, widzę że szybko się uczysz.- usłyszałam za sobą.
Obróciłam się i zobaczyłam chłopaka równie wysokiego co Ashton i Lucas. Nie był aż tak umięśniony ale też miał się czym pochwalić. Miał blond czuprynę i zielone oczy.
-Michael
-Cornelia
- Uważaj na  Hemmingsa - ostrzegł mnie zielonooki.
-Nie musisz mi mówić, zdążyłam się już przekonać.
Luke i Ash zostali przy barze a ja oddałam Michaelowi jeden taniec. Po jakiejś minucie ktoś mnie mu odbił.
-Co to za seksowna laska, na takie skromnej imprezie jak ta?- zapytał nieznajomy. Miał ciemno brązowe oczy które przewiercały mnie na wylot i oglądały tak samo jak wcześniej Ashton od góry do dołu. Brunet był bardzo muskularny, miał trochę ciemniejszą skórę, więc szybko się kapłam że nie jest stąd.
-To samo co ty, tańczę. - powiedziałam jak najbardziej swobodnie.
Brunet położył ręce na mojej tali, przysuwając bliżej siebie,odepchnęłam go natychmiast. Czułam od niego alkohol z resztą 2 kumpli Luke'a było już nieźle wstawionych. Zostawiłam chłopak i poszłam do barku. Wypiłam jednego drinka nie chciałam się upić w trupa.To nie leżało w mojej naturze.
-Gdzie uciekasz ślicznotko. Chodź do tatusia. - usłyszałam znajomy głos.
-Odwal się - rzuciłam ostro.
-Widzę że poznałaś już Caluma- powiedział Mike dosiadając się do nas.
-To też wasz kumpel?- zapytałam totalnie zdziwiona.
-Tak.
- Jest gorszy niż Ashton a nawet Luke - rzuciłam tak cicho żeby tylko blondyn mógł mnie usłyszeć.
- Z tym się zgodzę - powiedział.
Resztę wieczoru spędziłam właśnie z nim. Gadaliśmy dużo, okazało się również że ma 19 lat a Ashton zaś 20 a moi nie doszli podrywacze są w tym samym wieku czyli mają po 18 lat. Ja nie byłam jeszcze pełnoletnia  więc wolałam się nie upijać jak oni.Okazało się też że nie brakowało tu również dragów. Było tu masę najaranych i zalanych ludzi. Mike wykazywał zainteresowanie moja osobą tańczył i nawet nie pił aż tyle przez co jego bełkot był znośny. O 3 w nocy powiedział dość i powoli zaczął kończyć imprę. Godzinę potem dom był pusty szukaliśmy naszych koleżków i znaleźliśmy ich zalanych i prawdopodobnie z jaranych na sofie. Calum spał na sofie więc razem z Michaelem odprowadziliśmy a raczej zaciągnęliśmy go do jego pokoju na piętrze. To samo zrobiliśmy z Ashtonem. W końcu kazałam zielonookiemu iść spać i poszłam po Hemmingsa. Leżał niemal nie przytomny na kanapie. Udało mi się go podnieść. Pod nosem bełkotał jaka to jestem seksowna i jak bardzo chciałby zrzucić ze mnie te ciuchy . Ogarnęło mnie obrzydzenie.  W końcu rzuciłam go na łóżko niczym manekina. Ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i położył do łóżka razem z nim. Zaczął całować mnie po szyi, za uchem. W końcu włożył rękę pod moją bluzkę już miał rozpiąć mi stanik kiedy kopałam go z całej siły w kroczę. Wydał z siebie pisk niczym mała dziewczynka. Klnąc pod nosem.
- Ale z ciebie suka.Lubie takie.-rzucił jak wychodziłam.
Nie skomentowałam tego tylko znalazłam jakiś pokój. Nie miałam czasu patrzeć jak wygląda, bo mój mózg błagał o sen. Zamknęłam drzwi do pokoju żeby żadnemu z chłopaków nie przyszło do głowy mnie odwiedzić w środku nocy.  Kiedy upewniłam się że zamknęłam drzwi zasnęłam jak  kamień.

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 2

                   
Kiedy dojechaliśmy pod kamienice wysiadłam z samochodu i rzuciłam krótkie dzięki.  Niestety chłopak wysiadł za mną. Skąd ta zmiana we mnie?zauważyłam że u pani Lou świeci się światło. 
-Nie zaprosisz mnie do środka?- zapytał chłopak udając oburzenie. 
Oboje wybuchliśmy śmiechem. 
-Choć bo czuje że nie odpuścisz. - rzuciłam i weszliśmy do środka. 
Poszliśmy na 3 piętro. Kamienica miała ich aż 6. W sam raz, pani Louisa mieszkała tylko piętro niżej. 
Stałam pod moimi drzwiami, zanim znalazłam klucz trochę mi to zajęło. Czasami się zastanawiam po co mi tyle rzeczy w tej torebce. Weszłam pierwsza, zdejmując płaszcz i zrzucając w biegu buty. Nasze mieszkanie miało 2 pokoje, kuchnie i łazienkę i nasz ukochany balkon. 
W jednym pokoju spałyśmy z Irmą a drugi robił bardziej za salon. Poprowadziłam Luke do pokoju gościnnego. 
-Czego się napijesz?- krzyknęłam idąc do kuchni.
- Nie dzięki - odpowiedział.
- Czyli herbatę - rzuciłam i uśmiechnęłam się pod nosem. Wyjęłam dwa kubki z szafki i wrzuciłam do nich herbat. 
Czekając aż woda się zagotuje, włączyłam radio. Tak jestem uzależniona od muzyki.  Akurat leciało MESAJAH-LEPSZA POŁOWA. Zaczęłam nucić ją pod nosem. Usłyszałam czyjś melodyjny głos. Odwróciłam się w stron źródła dźwięku a był nim Lucas. 
- Masz świetny głos - powiedziałam wyłączając radio i zalewając herbatę. 
-Dzięki - odpowiedział uśmiechając się słodko. 
Podałam mu cukierniczkę, a sama wzięłam kubki i poszliśmy do salonu. usiedliśmy na kanapie. 
- Co cię skłoniło do randki z Dianą? - zapytałam.
-Wrobił mnie w to mój przyjaciel. Ale pocieszam się myślą że on jest z przyjaciółeczką Diany.
-Jak to jest?-zapytałam niemal dławiąc się herbatą. Diana przyjaźniła się z Adą. Niską brunetką, która była jeszcze głupsza od niej. Nie powinnam jej obrażać ale serio, jest dużo kawałów o blondynkach a Ada choć była ciemnowłosa zachowuje się jak te babki z tych żartów. 
-To był zakład.- zaczął Hemmings.-ale był remis.
-Jak remis? - zapytałam zdziwiona.
-No bo my..- zaczął niepewnie- my się ścigamy. Wiesz motory, samochody ale częściej samochody.
-Czy to nielegalne?-zapytałam.
-Jak najbardziej tak.
-Skąd macie samochody?- zadałam kolejne pytanie niczym na przesłuchaniu.
-Mamy swoje. Ale jeśli ktoś przegra oddaje nam samochód. Takie są zasady. 
Po jego minie widać że boi się mojej reakcji. 
- Fajna sprawa.- powiedziałam szczerze.
-Serio taki myślisz?- zapytał całkowicie zbity z tropu.
- Jak najbardziej. Zastanawiam się też który z was przegrał brykę dla tych durnych randek. 
-Nikt,chodziło tylko o te spotkania. 
- To współczuje twojemu kumplowi - rzuciłam posyłając chłopakowi spojrzenie pełne politowania. 
- Ja też. 
I oboje wybuchliśmy śmiechem. Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie o przeszłości. Jak się okazało Luke tak samo jak ja skończył Liceum w ciągu ostatniego roku. Ja nie chciałam chodzić do szkoły czułam zbyt dużą stratę po rodzicach dlatego wujek załatwił mi prywatnego nauczyciela.  Jakby tego było mało on uczył też mojego nowego przyjaciela. Najbardziej zdziwiło mnie to że Pani Louisa to babcia Luke'a.Jak co niedziele miałam iść do niej z Irmą i Jamesem, więc zaprosiłam też blondyna. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To pewnie Irma,zapomniała kluczy - rzuciłam i poszłam jej otworzyć. Po drodze zauważyłam że jej klucze leżą na szafce w korytarzu. 
-Hej - powiedziałam otwierając drzwi. 
Dziewczyna przywitała się i zdjęła swój granatowy płaszcz i buty. 
-Mamy gościa - rzuciłam.
-Kogo?- zapytała.
-Cześć - rzucił nieśmiało Hemmings. Odpowiadając tym samym na jej pytanie.
-Czy to nie..? - zaczęła ale jej przerwałam. -Tak to ten samy blondyn który dał dziś w kość Dianie. 
-Luke
-Irma
Przedstawili się sobie poddając sobie dłonie. Na początku jak zaczęli rozmowę bałam się że się nie polubią. Myliłam się  po kilku minutach zaczęli ze sobą rozmawiać jak starzy dobrzy znajomi. Obgadywali i mnie i Dianę. Mało się odzywałam wolałam się przysłuchiwać ich rozmowie. koło 23 kolejny dzwonek do drzwi. 
-Ja otworzę- rzuciłam i niemal pobiegłam do drzwi
-James? - zapytałam zdziwiona otwierając drzwi.
-Nie prima balerina wiesz, Mogę wejść? - zapytał podenerwowany.
Wpuściłam go do środka. Jak zdejmował buty i kurtkę objęłam go szepcząc do ucha:"Mamy gościa"
"Kogo?" zapytał obejmując mnie.
W odpowiedzi z salonu wyłoniła się Irma a za nią Luke. 
-O James co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona ale widziałam po niej że wewnątrz aż ze szczęścia umiera. 
-Spóźniłem się na autobus a samochód mi się zepsuł. Mogę zostać u was na noc. - zapytał trochę zawstydzony. 
- Pewnie.- powiedziała Irma patrząc na mnie. Kiwnęłam twierdząco głową. 
-Idę zrobić herbatę - rzuciłam.- Luke choć ze mną. 
Chłopak posłusznie poszedł za mną. 
-Mogę go odstawić do domu - zaproponował. 
-Ani mi się waż. 
-Czemu?- zapytał zdziwiony. 
- Bo on się w Irmie podkochuje z wzajemnością z resztą. - szepnęłam.
-Już rozumiem. Ok jak chcesz. 
-Dzięki za zrozumienie. Może w końcu wszystko samo się ułoży. Miałam w planach ich wyswatać ale nie teraz. - powiedziałam i jakoś posmutniałam. 
-Czemu? - zapytał widząc moją minę.
-Bo za niedługo musimy się wyprowadzić. Kamienica zostanie zburzona. - wyznałam a w moich oczach pojawiły się łzy. -Lubiłam to mieszkanie. Miałyśmy też niedaleko do pracy. A żadna z ofert którą znalazłyśmy nie odpowiadała nam pod kwestią czynszu ani dojazdu. Zawsze coś nie pasowało. Nie chciałam obciążać wujka, więc James zaproponował nam że przyjmie nas na kilka dni.Ale nie moge też jego obciążać. Twoja babcia zaproponowała mi że załatwi nam mieszkanie ale powiedziałam jej że jeśli nie uda mi się nic znaleźć to wtedy przyjmę jej ofertę.
Chłopak patrzył na mnie tak jakbym to co powiedziała było dla niego nie zrozumiałe, nagle posmutniał.
-To moja wina.- wyznał.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-To kamienica mojego ojca, wcześniej należała do babci. Ona powiedziała że jak dorosnę to mi ją odda. Bym mógł zobaczyć jak to jest kiedy dajesz człowiekowi dom a nie chcesz nic w zamian. Kiedy ludzie cieszą się że mają swój własny kąt. Przejąłem kamienice jakiś czas temu. Mój ojciec powiedział że wyburzy ją żebym mógł postawić tu dom . 
Poczułam jak krew z mojej twarzy odpływa. Za dużo informacji. Zaczęłam tracić kontrole nad moimi nogami. W ostatniej chwili kiedy uderzyłam bym głową o płytki w kuchni, niebieskooki złapał mnie i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam.- szepnął. 
Chciałam go winić naprawdę bardzo chciałam. Tego wieczoru zaczynałam coś do niego czuć i to nie było zauroczenie to było coś więcej. Wiedziałam że nie mam u niego szans, bo jak taka paskuda jak ja może je mieć. byłam dość niska. Kiedy stałam obok Luke'a sięgałam mu czubkiem głowy do podbródka. Miałam brązowe włosy, dość długie loki sięgały mi do połowy pleców. Okrągła buzia na której stale gościły rumieńce i zielone oczy które były zawsze zbyt jasne. Ale z jednego się cieszyłam. Mogłam być niska ale miałam dość długie nogi jak na niską osobę.  Dzięki wujkowi i Jamesowi lubiłam też samochody i znałam się trochę nie tylko na markach ale i silnikach. Uwielbiam też motory. Miałam styl na chłopaka ale jak trzeba umiałam się ubrać kobieco. Wracając do tematu Luke'a, to on był dla mnie zbyt idealny. Przystojny,miły,zabawny,pomocny w dodatku bogaty. Mimo wszystko chciałam być chociaż jego przyjaciółką.
-To nie twoja wina.- szepnęłam.
-A niby czemu nie?- zapytał z nutką zdenerwowania w głosie.
-Bo to plan twojego ojca. Nie twój. Pani Louisa zawsze mi mówiła że jej wnuczek chciał wyremontować to miejsce. 
- Ma racje. Obiecuje Cornelia że spróbuje je uratować. - wyznał a ja poczułam łzy w oczach. 
Po tej rozmowie Luke wyszedł. A ja zostałam z przyjaciółmi. Choć wciąż myślami byłam przy moim nowym znajomym.