wtorek, 23 września 2014

Rozdział 4

Mój telefon dzwonił jak głupi. Na cały pokój jak nie dom słychać było EWELINĘ LISOWSKĄ W STRONĘ SŁOŃCA. Ta piosenka była zarezerwowana dla jednego kontaktu. Dla Irmy. Bardzo lubiła tą piosenkę, umiała mi ją przez cały dzień śpiewać. Podniosłam się więc z łóżka i sięgnęłam po telefon. Usiadłam na ziemi u stóp łóżka i oparłam się o nie.
-Halo? - rzuciłam zaspana.
-Gdzie ty się podziewasz? co się z tobą dziej? wiesz która godzina?- zasypywała mnie pytaniami przyjaciółka.
-Jestem u Hemmingsa. Była impreza wypiłam dwa drinki, Wszystko skończyło się o 4 nad ranem. A jest o kuźwa 12 jestem spóźniona do pracy. - rzuciłam i poderwałam się z podłogi jak oparzona.
Usłyszałam śmiech w słuchawce. Mi do śmiechu nie było wujek Liam nie lubił jak się spóźniałam. Będą kłopoty pomyślałam.
- Nie bój się - zaczęła- powiedziałam Wujkowi że źle się dziś poczułaś i nie będzie cię w pracy.
-Dzięki, życie mi ratujesz. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
-Pewnie nic. - powiedziała i wybuchłyśmy śmiechem.
Rozłączyłam się i poszłam się wykąpać. Wskoczyłam w swoje szorty. Obok drzwi do łazienki stała jakaś komoda więc otworzyłam ją i znalazłam męską koszulkę. Bardzo mi się podobała. Bez rękawów sięgała mi do połowy ud. Był na niej biały napis. "Never let me go."  Założyłam trampki i i związałam włosy w kucyk. Spojrzałam w lustro i zmyłam makijaż, właściwie jego resztki.Sięgnęłam po torbę wygrzebałam kosmetyczkę i odnowiłam mój makijaż. Odpuściłam sobie szminkę. Spojrzałam w lustro, nie było źle.  Otworzyłam drzwi do pokoju i z miejsca wpadłam na Ashtona.
-Sorka - wydukałam.
-Masz racje twoja wina- rzucił i uśmiechnął się.
Trąciłam go w ramie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Możesz mi powiedzieć komu ja koszulkę zajebałam?- zapytałam.
-Jak ty się dziecko wyrażasz?- zapytał zdziwiony Irwin.
-Uczę się od ciebie- powiedziałam, i uśmiechnęłam się niewinnie.
-Bardzo dobrze masz u mnie celujący a tak przy okazji to zajebałaś koszulkę Hemmingsowi.
-Jak to jemu? - szok po prostu szok.
- Zasnęłaś w jego pokoju a on w gościnnym. - wyjaśnił mi.
Nim zdążyłam coś powiedzieć chłopak wypchnął mnie przed siebie i kazał iść za nim. Zeszliśmy do salonu. Było tu tak czysto że chyba ekipa sprzątająca musiała tu być. Na dole nikogo nie było.  Chłopak podał mi kubek gorącej herbaty i poszedł na werandę a jaza nim. Widok był nieziemski. Dom mieścił się na wzgórzu, a z werandy widać było niemal całe Burnie.
-Pięknie tu co nie?- zapytał Ashton wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak.
Usiadłam na fotelu wiklinowym naprzeciwko niego.
-Gdzie reszta?-zapytałam.
-Śpią,Cal i Luke nie skończyli wieczoru  tylko na alkoholu. A Mike był zbyt zmęczony.
Dragi. Nie znosiłam ich. W dodatku trawka tak cholernie śmierdzi.  Podciągnęłam kolana pod siebie i przytuliłam kubek do piersi.  Było dość chłodno ale to całe Burnie, jednego dnia skwar a drugiego temperatura spada nawet do 15 stopni. Ash popatrzył na mnie, a w jego oczach mignął smutek.
- Do kogo należy ten dom?- zapytałam.
-Do nas. Każdy jest współwłaścicielem.Pewnie cię zastanawia  jak to możliwe,przecież nie wyglądamy na dzianych.
-Nie o to mi chodziło. Z tego co wiem to rodzina Luke'a jest kasiasta. A ja kto jest z wami?
-Naprawdę chcesz znać tą historie? - zapytał Irwin.
Kiwnęłam twierdząco głową.Chłopak spojrzał na mnie i szepnął cicho.
-Jeśli cię wciągnę w to,nie ma odwrotu.
Kiwnęłam głową znowu i chłopak zaczął:
-Zacznę od siebie bo nie wiem czy mogę powiedzieć o reszcie. Miałem wtedy 16 lat, nie przelewało nam się. Ale zawsze dawaliśmy rade. Któregoś dnia mój tata zachorował i zmarł. Mama załamała się, potrzebowałem kasy na to by ją leczyć, więc poszperałem tu i tam ale nie znalazłam żadnej pracy. Sfrustrowany poszedłem do pobliskiego klubu, to był największy syf ale to właśnie tam poznałem Łysego który wciągnął mnie do ich drużyny. Zaczęło się od dragów, potem kradzieże od portfela i damskiej torebki  po samochody. Kiedy miałem 18 lat razem z Cliffordem, mieliśmy się ścigać. to był nasz pierwszy raz. Musieliśmy jeśli chcieliśmy żyć. Jeśli raz wciągniesz się w gangi powrotów nie ma. To tam poznałem  Hemmingsa. Ścigałem się z nim. Wygrałem wtedy pierwszą kasę całe 20 tysięcy. Mike ścigał się z Hood'em. On też wygrał mieliśmy w sumie 40 tys. Jedyne co w tym wszystkim było dobre to to że kiedy raz wygrasz, a potem kolejny traktują cię jak króla.  Kiedy poznaliśmy lepiej  Hemmingsa i Hood'a wzięliśmy ich z Michael pod swoje skrzydła. Biedni zajmowali się dilerką i kradli. Byli tylko nędznymi psami. Zawiązaliśmy własny team.  Wszystko było ok, dopóki nasze rodziny nie zaczęły czegoś podejrzewać. Znikaliśmy na całe dnie, dziwnie się zachowywaliśmy. Postanowiliśmy zniknąć.
-Zniknąć?- zapytałam.
-Upozorowaliśmy własną śmierć i zostawiliśmy ich. Nie było wyjścia.Z tego nie mogliśmy się wymiksować a już na pewno wciągać ich w to . - powiedział Ash.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. To było zbyt duże poświęcenie. Nie wiem czy bym tak umiała. Być może byłabym na to za słaba.
- Nie płacz po nas nie warto. Przecież jesteśmy tu.
-Ale ci ludzie mogli płakać po was, załamać się nawet. A ty tak spokojnie ze mną siedzisz.
-Nie było mi łatwo Cortni, naprawdę. Bałem się że moja mama załamie się totalnie. Mimo wszystko nie dała się, mamy wgląd w ich życie. Ale to boli, widzieć jak oni są szczęśliwi a my gnijemy w tym. To ruchome piaski Li, im bardziej chcesz wyjść tym bardziej cię to pochłania.
-Li? nikt do mnie tak nigdy nie mówił.  - wyznałam.
-A ja mogę?- zapytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Jeszcze wczoraj go nie lubiłam, był wstrętny i obleśny a dziś? opowiedział mi swoją historie. Zaufał mi. Teraz już wiem o co mu chodziło że nie ma odwrotu, kiedy poznałam prawdę a raczej jej część na własne życzenie idę z nimi w te piaski. Więc podzielę się z nimi chociaż moją historią.
Zaczęłam opowiadać Ashtonowi o swoim życiu o tym jak niemal popadłam w depresje i o tym jak rodzice zabierali mnie na wyścigi. Kiedy wyznałam mu że mój tata był zawodowym kierowcą, zdziwił się ale skoro nie drę się na Luke'a żeby zwolnił jak jedzie ze mną to to coś znaczy.  Podzieliłam się z nim każdym wspomnieniem które tylko mogłam mu powiedzieć. Chłopak chłoną każdą rewelacje niczym gąbka wodę.
Na koniec poprosiłam żeby nikomu nie mówił.  Na co on przyrzekł i ja również się zobowiązałam nic nie mówić.
Irwin był najstarszy z całej bandy, a ja zdołałam go zmusić do zwierzeń trochę mi się to w głowie nie mieściło, ale cieszyłam się że to właśnie z nim przyjdzie mi się zaprzyjaźnić Michael jest miły ale jakoś nie mogłabym mu powiedzieć tego wszystkiego. A Ashton był inny. Jedynymi osobami których nie darze zbytnim zaufaniem jest Luke i Calum. Ten drugi był okropny po tym jak się do mnie dobierał aż mnie mdliło.
-Chyba ktoś idzie - powiedział Ash.
Miał racje to Michael. Kiedy do nas przyczłapał Irwin powiedział mu o tym że opowiedział mi ich historie. Chłopak tylko uśmiechnął się do mnie i rzucił:
-Jeśli pakujesz się w to samo gówno co my to uważaj.
Trochę się przestraszyłam bo nie chciałam zostawiać rodziny, niewielkiej ale jednak.
Skoro Ash i Mike byli na nogach zapytałam ich czy możemy potrenować. Wzięli samochód, Ash pomknął na motorze a my z Cliffordem za nim. samochodem. Mój towarzysz nieźle prowadził widać że się na tym znał.  Musze pamiętać żeby poprosić ich o trening chce się z każdym przejechać. Zajechaliśmy na dwa niewielkie tory. Prosta droga betonowa miała z dobre 500 metrów a obok podobnej wielkości było okrągłe pole.
-Tutaj trenujemy- oświadczył Mike.
-Właściwie to pierdolimy te treningi i po prostu ścigamy się dla zabawy. - powiedział Irwin.
-Na czym chcesz jechać najpierw?- zapytał Michael.
Podeszłam do motoru i założyłam kask. Chciałam pierw sprawdzić ile to wyciąga w jakim czasie. Skierowałam się na prostą drogę. Wskoczyłam na motor,odpaliłam go i przy gazowałam trochę. Pomknęłam,czułam ten przyjemny wiaterek na skórze. Spojrzałam na licznik czyli setkę wyciągam niespełna 5 sekund. Nieźle pomyślałam. Wróciłam z powrotem do chłopaków i pognałam na drugi tor. Brałam zakręt za zakrętem. Pierwsze kółko,drugie,trzecie i tak mi zleciało aż do 30.  Wróciłam do nich. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Tego ci brakowało - rzucił Ash i również ze mną zaczął się śmiać tak bez powodu. Śmialiśmy się jak głupki a Mike tylko patrzył na nas i śmiał się pod nosem.Przejechaliśmy jedno kółko w trojkę samochodem i pojechaliśmy do domu. Śmiejąc się i żartując.


Jeśli przeczytałeś zostaw po sobie ślad :)

2 komentarze: