wtorek, 2 września 2014

Rozdział 2

                   
Kiedy dojechaliśmy pod kamienice wysiadłam z samochodu i rzuciłam krótkie dzięki.  Niestety chłopak wysiadł za mną. Skąd ta zmiana we mnie?zauważyłam że u pani Lou świeci się światło. 
-Nie zaprosisz mnie do środka?- zapytał chłopak udając oburzenie. 
Oboje wybuchliśmy śmiechem. 
-Choć bo czuje że nie odpuścisz. - rzuciłam i weszliśmy do środka. 
Poszliśmy na 3 piętro. Kamienica miała ich aż 6. W sam raz, pani Louisa mieszkała tylko piętro niżej. 
Stałam pod moimi drzwiami, zanim znalazłam klucz trochę mi to zajęło. Czasami się zastanawiam po co mi tyle rzeczy w tej torebce. Weszłam pierwsza, zdejmując płaszcz i zrzucając w biegu buty. Nasze mieszkanie miało 2 pokoje, kuchnie i łazienkę i nasz ukochany balkon. 
W jednym pokoju spałyśmy z Irmą a drugi robił bardziej za salon. Poprowadziłam Luke do pokoju gościnnego. 
-Czego się napijesz?- krzyknęłam idąc do kuchni.
- Nie dzięki - odpowiedział.
- Czyli herbatę - rzuciłam i uśmiechnęłam się pod nosem. Wyjęłam dwa kubki z szafki i wrzuciłam do nich herbat. 
Czekając aż woda się zagotuje, włączyłam radio. Tak jestem uzależniona od muzyki.  Akurat leciało MESAJAH-LEPSZA POŁOWA. Zaczęłam nucić ją pod nosem. Usłyszałam czyjś melodyjny głos. Odwróciłam się w stron źródła dźwięku a był nim Lucas. 
- Masz świetny głos - powiedziałam wyłączając radio i zalewając herbatę. 
-Dzięki - odpowiedział uśmiechając się słodko. 
Podałam mu cukierniczkę, a sama wzięłam kubki i poszliśmy do salonu. usiedliśmy na kanapie. 
- Co cię skłoniło do randki z Dianą? - zapytałam.
-Wrobił mnie w to mój przyjaciel. Ale pocieszam się myślą że on jest z przyjaciółeczką Diany.
-Jak to jest?-zapytałam niemal dławiąc się herbatą. Diana przyjaźniła się z Adą. Niską brunetką, która była jeszcze głupsza od niej. Nie powinnam jej obrażać ale serio, jest dużo kawałów o blondynkach a Ada choć była ciemnowłosa zachowuje się jak te babki z tych żartów. 
-To był zakład.- zaczął Hemmings.-ale był remis.
-Jak remis? - zapytałam zdziwiona.
-No bo my..- zaczął niepewnie- my się ścigamy. Wiesz motory, samochody ale częściej samochody.
-Czy to nielegalne?-zapytałam.
-Jak najbardziej tak.
-Skąd macie samochody?- zadałam kolejne pytanie niczym na przesłuchaniu.
-Mamy swoje. Ale jeśli ktoś przegra oddaje nam samochód. Takie są zasady. 
Po jego minie widać że boi się mojej reakcji. 
- Fajna sprawa.- powiedziałam szczerze.
-Serio taki myślisz?- zapytał całkowicie zbity z tropu.
- Jak najbardziej. Zastanawiam się też który z was przegrał brykę dla tych durnych randek. 
-Nikt,chodziło tylko o te spotkania. 
- To współczuje twojemu kumplowi - rzuciłam posyłając chłopakowi spojrzenie pełne politowania. 
- Ja też. 
I oboje wybuchliśmy śmiechem. Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie o przeszłości. Jak się okazało Luke tak samo jak ja skończył Liceum w ciągu ostatniego roku. Ja nie chciałam chodzić do szkoły czułam zbyt dużą stratę po rodzicach dlatego wujek załatwił mi prywatnego nauczyciela.  Jakby tego było mało on uczył też mojego nowego przyjaciela. Najbardziej zdziwiło mnie to że Pani Louisa to babcia Luke'a.Jak co niedziele miałam iść do niej z Irmą i Jamesem, więc zaprosiłam też blondyna. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To pewnie Irma,zapomniała kluczy - rzuciłam i poszłam jej otworzyć. Po drodze zauważyłam że jej klucze leżą na szafce w korytarzu. 
-Hej - powiedziałam otwierając drzwi. 
Dziewczyna przywitała się i zdjęła swój granatowy płaszcz i buty. 
-Mamy gościa - rzuciłam.
-Kogo?- zapytała.
-Cześć - rzucił nieśmiało Hemmings. Odpowiadając tym samym na jej pytanie.
-Czy to nie..? - zaczęła ale jej przerwałam. -Tak to ten samy blondyn który dał dziś w kość Dianie. 
-Luke
-Irma
Przedstawili się sobie poddając sobie dłonie. Na początku jak zaczęli rozmowę bałam się że się nie polubią. Myliłam się  po kilku minutach zaczęli ze sobą rozmawiać jak starzy dobrzy znajomi. Obgadywali i mnie i Dianę. Mało się odzywałam wolałam się przysłuchiwać ich rozmowie. koło 23 kolejny dzwonek do drzwi. 
-Ja otworzę- rzuciłam i niemal pobiegłam do drzwi
-James? - zapytałam zdziwiona otwierając drzwi.
-Nie prima balerina wiesz, Mogę wejść? - zapytał podenerwowany.
Wpuściłam go do środka. Jak zdejmował buty i kurtkę objęłam go szepcząc do ucha:"Mamy gościa"
"Kogo?" zapytał obejmując mnie.
W odpowiedzi z salonu wyłoniła się Irma a za nią Luke. 
-O James co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona ale widziałam po niej że wewnątrz aż ze szczęścia umiera. 
-Spóźniłem się na autobus a samochód mi się zepsuł. Mogę zostać u was na noc. - zapytał trochę zawstydzony. 
- Pewnie.- powiedziała Irma patrząc na mnie. Kiwnęłam twierdząco głową. 
-Idę zrobić herbatę - rzuciłam.- Luke choć ze mną. 
Chłopak posłusznie poszedł za mną. 
-Mogę go odstawić do domu - zaproponował. 
-Ani mi się waż. 
-Czemu?- zapytał zdziwiony. 
- Bo on się w Irmie podkochuje z wzajemnością z resztą. - szepnęłam.
-Już rozumiem. Ok jak chcesz. 
-Dzięki za zrozumienie. Może w końcu wszystko samo się ułoży. Miałam w planach ich wyswatać ale nie teraz. - powiedziałam i jakoś posmutniałam. 
-Czemu? - zapytał widząc moją minę.
-Bo za niedługo musimy się wyprowadzić. Kamienica zostanie zburzona. - wyznałam a w moich oczach pojawiły się łzy. -Lubiłam to mieszkanie. Miałyśmy też niedaleko do pracy. A żadna z ofert którą znalazłyśmy nie odpowiadała nam pod kwestią czynszu ani dojazdu. Zawsze coś nie pasowało. Nie chciałam obciążać wujka, więc James zaproponował nam że przyjmie nas na kilka dni.Ale nie moge też jego obciążać. Twoja babcia zaproponowała mi że załatwi nam mieszkanie ale powiedziałam jej że jeśli nie uda mi się nic znaleźć to wtedy przyjmę jej ofertę.
Chłopak patrzył na mnie tak jakbym to co powiedziała było dla niego nie zrozumiałe, nagle posmutniał.
-To moja wina.- wyznał.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-To kamienica mojego ojca, wcześniej należała do babci. Ona powiedziała że jak dorosnę to mi ją odda. Bym mógł zobaczyć jak to jest kiedy dajesz człowiekowi dom a nie chcesz nic w zamian. Kiedy ludzie cieszą się że mają swój własny kąt. Przejąłem kamienice jakiś czas temu. Mój ojciec powiedział że wyburzy ją żebym mógł postawić tu dom . 
Poczułam jak krew z mojej twarzy odpływa. Za dużo informacji. Zaczęłam tracić kontrole nad moimi nogami. W ostatniej chwili kiedy uderzyłam bym głową o płytki w kuchni, niebieskooki złapał mnie i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam.- szepnął. 
Chciałam go winić naprawdę bardzo chciałam. Tego wieczoru zaczynałam coś do niego czuć i to nie było zauroczenie to było coś więcej. Wiedziałam że nie mam u niego szans, bo jak taka paskuda jak ja może je mieć. byłam dość niska. Kiedy stałam obok Luke'a sięgałam mu czubkiem głowy do podbródka. Miałam brązowe włosy, dość długie loki sięgały mi do połowy pleców. Okrągła buzia na której stale gościły rumieńce i zielone oczy które były zawsze zbyt jasne. Ale z jednego się cieszyłam. Mogłam być niska ale miałam dość długie nogi jak na niską osobę.  Dzięki wujkowi i Jamesowi lubiłam też samochody i znałam się trochę nie tylko na markach ale i silnikach. Uwielbiam też motory. Miałam styl na chłopaka ale jak trzeba umiałam się ubrać kobieco. Wracając do tematu Luke'a, to on był dla mnie zbyt idealny. Przystojny,miły,zabawny,pomocny w dodatku bogaty. Mimo wszystko chciałam być chociaż jego przyjaciółką.
-To nie twoja wina.- szepnęłam.
-A niby czemu nie?- zapytał z nutką zdenerwowania w głosie.
-Bo to plan twojego ojca. Nie twój. Pani Louisa zawsze mi mówiła że jej wnuczek chciał wyremontować to miejsce. 
- Ma racje. Obiecuje Cornelia że spróbuje je uratować. - wyznał a ja poczułam łzy w oczach. 
Po tej rozmowie Luke wyszedł. A ja zostałam z przyjaciółmi. Choć wciąż myślami byłam przy moim nowym znajomym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz