sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 17

-To nie rozmowa na teraz - odpowiedział Man.
-Zgadzam się, po weselu was dorwę - zagroziłam wracając na sale. 
Chłopcy poszli za mną zaś dawni przyjaciele zostali patrząc na nas w osłupieniu.
Luke kazałam im odejść a sam porwał mnie na parkiet. Kiedy wirowaliśmy wśród innych par zapytał:
- Co wiedzą? 
-Dość sporo. To ludzie z mojej...
Urwałam gwałtownie. Słowo przeszłość pasowało ale dla mnie miało inne znaczenie. Oni wiedzieli przez co przeszłam, śledzili każdy mój krok. A ja? Nie wiem o nich nic. Zmienili się odkąd ostatnich raz ich widziałam. Nie jestem pewna czy mogę im jeszcze ufać i czuć się przy nich swobodnie jak kiedyś. Mimo wszystko czuję że to właśnie oni pomogą mi najbardziej.
-Rozumiem. A teraz mam pytanie.
-Jakie? -zdziwiłam się. 
-Czy możesz choć raz być dla mnie miła i nie pakować się w kłopoty a oprócz tego w ramiona innych facetów?
Ten to umie kobietę zaskoczyć. Oficjalnie a nawet nieoficjalnie nie jesteśmy razem, więc o co mu chodzi? Ja jestem wolnym człowiekiem pomimo zajętego serca. .Jaka szkoda że nie jest na tyle pewny że to właśnie ono do niego należy. Zawsze jednak mogę sobie pograć z nim i jego fatalną intuicją.
-Nie wpakowałam się w kłopoty  to raz a dwa nie mam chłopaka więc mogę wybierać z obecnych tu panów.
Mój towarzysz zmarszczył brwi, zakręcił mną po czym łapiąc przechylił i wyszeptał prosto w moje usta:
- Nikt nie ma do ciebie prawa poza mną. Należysz do mnie. 
Jego głos który w tej chwili był zbyt niski, spojrzenie pełnie czułości i prowokujące usta. Nie potrafiłam mu się oprzeć.Był taki idealny, pociągający i wydawał się nie realny Odchyliłam głowę do tył pozwalając by blondyn złożył na mojej szyi pocałunek. On zaledwie musnął ją ustami po czym sprowadził nas znowu do pionu. Nim się zorientowałam piosenka dobiegła końca. Prze resztę wieczoru bawiłam się z innymi, jadłam,piłam,tańczyłam. Każdym kieliszkiem czy drinkiem zapijałam to co było. Oczywiście nie zalałam się w trupa bo jako starościna musiałam być przytomna. Ale Luke'a poza tym jednym tańcem więcej nie złapałam. Cały czas się mijaliśmy jakby świat chciał zrobić nam na złość.O 5 rano wszyscy już się rozeszli a ja razem z Dianą i chłopakami mogłam wrócić do domu. Bez słowa poszłam na górę, ostatkiem sił zmyłam makijaż zdjęłam sukienkę i wskoczyłam w piżamę a potem na łóżko. 
Jakieś 8 godzin później obudził mnie dziwny hałas. Szybko się przebrałam i pobiegłam na dół. 
Diana z Hemmingsem rozmawiali z Manuelem i Williamem.
-Stary nie bądź idiotą zależy nam na jej bezpieczeństwie. - doleciał mnie strzępek rozmowy. Nim zamilkli zdążyłam rozpoznać głos Mana.
-Co się dzieje?- zapytałam podchodząc bliżej.
-Nic takiego - burknął blondyn. Widać zapomniał ostatnią noc skoro jest dla mnie taki milutki. 
- Gadamy z twoimi przyjaciółmi - wyjaśniła Diana.
- Cortni wyjaśnij temu debilowi że nie mamy złych zamiarów - poprosił Will.
-Najlepiej będzie jak opowiecie mi wszystko od początku - poprosiłam.
Pierwszy zaczął Johnson:
- Odkąd nas zostawiłaś Denis wpadł w szał. Ścigał się, kradł i nie wiadomo co jeszcze robił. Stał się typowym gangsterem. Nie chcieliśmy skończyć w pace przez jego wybryki więc razem z młodym zawinęliśmy tutaj. Deniemu kompletnie odbiło. Chyba nie był przygotowany na twoje zniknięcie. 
Zakryłam usta dłonią, przypominając sobie mojego byłego chłopaka i przyjaciela. Był taki dobry,miły i wrażliwy że nie mogę go sobie teraz wyobrazić jako przestępce a właściwie kryminalistę z piekła rodem. 
-Nigdy taki nie był. Zawsze troszczył się o mnie, o was-  przerwałam mu.
-Może to właśnie ta troska o nas go zniszczyła - skomentował Will.
Kiwnęłam twierdząco głową więc Man kontynuował:
-Nie wykluczone że macie racje. Rok po tym jak odeszłaś Cold miał wypadek. Nikt nie wie jak to do końca było. Czy to on go spowodował czy to zwykły przypadek. Jednak każdy myślał że  zginął a to nie prawda.
-Jak to? - tym razem to Diana przerwała opowieść. -Widziałam w gazetach,tv no wszędzie że nie żyje. 
- No cóż ten stary cwaniak jest sprytny i to ukartował.Parę tygodni temu dzwonił do mnie, mówiąc że chce odbudować starą paczkę.
-To nic dobrego- Will dołączył do rozmowy- Jeśli faktycznie ma kuku na muniu to radził bym wam zaostrzyć ochronę. 
-Nie musisz mi mówić - rzucił  Luke. 
-A co z wyścigami które planowaliście? - zapytał Manuel.  Nie wiem jak on w takiej sytuacji może być spokojny podczas gdy ja zaczynam obgryzać paznokcie ze zdenerwowania.
-Odbędą się - odpowiedziała Diana. - Zbyt wiele od nich zależy.
-Możesz na mnie liczyć - powiedział mi Smith.
-Dzięki Will. - mówiąc to uścisnęłam jego dłoń.
Rozmawialiśmy jeszcze długi czas. Wyszło na to że Mimura współpracuje z Denisem. Ten pierwszy ma korzyść materialną a za to ten drugi nie wiadomo jaką. Wtyczki tych dwóch typków mógłby być wszędzie, dlatego musieliśmy wzmocnić ochronę. Sama nalegałam na to ale nie tylko ze względu na siebie ale też na chłopaków i Dianę. Potrzebny był nam ktoś kto oprócz mnie będzie pilnował też ich. Mieliśmy wiele hipotez co do moich prześladowców ale uznaliśmy że lepiej trzymać się pierwszej wersji i powoli zbierać dowody. Koło 17 razem z Ashtonem i Michaelem pojechałam na tor ćwiczyć. Reszta została w domu by dalej omawiać sprawę.Trochę mnie zastanawia jak można tyle gadać o tym samym ale to ważna sprawa więc widocznie można. 
Trening nie poszedł mi tak źle. Zdołałam rozłożyć Clifforda na motorze ale to i tak nie dobrze bo ledwo wygrałam zaś z Ashtonem na wyścigach samochodowych poległam z kretesem.
Siedząc z Irwinem w samochodzie czułam się rozluźniona i bezpieczna mimo tylu zagrożeń i rewelacji z całego dnia.
Czerwonowłosy ubezpieczał nas na motorze więc mogłam śmiało rozmawiać z przyjacielem.
-Nie przejmuj się niczym Li. Mamy wszystko pod kontrolą. - pocieszył mnie Ash. 
-Nie martwię się o siebie ale o was. 
- O nas? - zdziwił się- a to niby czemu? 
- Znam Denisa i wiem do czego jest zdolny zwłaszcza teraz. Nie chcę was narażać. 
-Damy sobie radę. Teraz skup się na wyścigach bo założyłem się z Calumem. 
- Szybcy jesteście - zachichotałam.
-Stawką jest 500 dolców więc nie zawiedź mnie. 
- Ależ oczywiście szefie. 
Śmiejąc się i żartując choć na chwilę zapomnieliśmy o rzeczywistości. 
Powrót do domu uświadomił mi jak dobrze o niej nie myśleliśmy. 
- Cornelia musimy porozmawiać - oświadczył Luke gdy wysiadłam z samochodu. 
Przerażona poszłam za nim na górę do siebie. Teraz wiem co czuli ludzie prowadzeni na stryczek. 


Siemka wszystkim :* Tak dalej mam szlaban :c dziś napisałam trochę więcej ale uważam że to dalej mało nie mówiąc że to moje kolejne nędzne wypociny :/ Tak czy siak nie wiem czy dodam rozdział na święta jeśli już to albo wersje świąteczną nie związaną z fabułą choć może być tam małe nawiązanie ale to malutkie i nie wiem jeszcze czy będzie albo po prostu napisze wam rozdział i to będzie mój prezent dla was :) 
A propo świąt to gdybym jednak nic nie napisała bo nie będę mogła to życzę wam radosnych,kolorowych pełnych śniegu  i mimo wszystko ciepłych świąt. :** 
Nim zapomnę w zakładce  Bohaterzy, są już Will i Manuel. Zajrzyjcie, skomentujcie no i co tam chcecie :) A teraz przejdźmy do pytań:
Co chce powiedzieć Corneli Luke? Kim tak naprawdę jest Denis Cold? Czy współpracuje z Mimurą? A co z Manuelem i Williamem? Czy mają uczciwe zamiary wobec naszych bohaterów? 
Odpowiedzi na te i inne pytanie znajdziecie w kolejnym rozdziale W Pogoni Za Szczęściem
Na koniec mam do was prośbę jeśli lubicie mój blog to wysyłajcie link do niego znajomym, wstawiajcie na fb, aska,tt i inne tego typu rzeczy, Bardzo was proszę, to dla mnie ważne. Bardzo was proszę i dziękuję za pomoc jeśli w ogóle ktoś zechcę mi pomóc :/ A i pod tym rozdziałem też zostawcie po sobie ślad :) Dziękuje :** 
Wesołych Świąt :* 
Kocham was :*** <3 
Raven :*


2 komentarze:

  1. Bardzo fajny styl pisania i naprawdę ciekawie przedstawione wydarzenia. Opowiadanie podoba mi się coraz bardziej i z pewnością zajrzę tutaj jeszcze nie raz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. <3

    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń