poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 16

Wysiadając z samochodu czekałam aż goście wejdą do środka by zamknąć za nimi drzwi. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię.Odwróciłam się by spojrzeć na tajemniczego ktosia. 
-Manuel - zawołałam 
-Cornelia, kope lat- powiedział uważnie mi się przyglądając. - Wypiękniałaś.
-Za to ty nic się nie zmieniłeś - odparowałam. Jego ciemne włosy opadały na czoło, a brązowe oczy patrzyły spod wachlarza rzęs.Faktycznie nic się nie zmienił. Jakby czas nie miał na niego wpływu.Ta sama kwadratowa szczęka, ręce w kieszeni spodni,przygryzał wargę. Zawsze to robił gdy nad czymś intensywnie myślał. To od niego przejęłam ten nawyk.
-Co słychać w stolicy? - zapytałam przerywając cisze.
-To nie jest już to samo od kąd cię nie ma. 
-Minęło 1,5 roku nie możliwe żeby nic się nie działo. - powiedziałam przyglądając mu się. Widać że coś go dręczyło ale nie potrafił tego powiedzieć albo po prostu tego nie chciał. 
- Wiesz...- zaczął ale umilkł gwałtownie bo zza rogu wyłonił się Michael. 
-Cortni wszyscy cię szukają. - rzucił krótkie cześć do Mana i pociągnął mnie za sobą do sali weselnej. Goście już pałaszowali obiad a stos prezentów leżał w kącie. Poszłam za przyjacielem do stołu by zjeść posiłek. Jadłam w milczeniu myśląc nad słowami starego przyjaciela. Coś mi nie pasowało. Skąd się tu wziął? Co ukrywał? 
Czas szybko mijał.  Po pierwszym tańcu, wszyscy się rozkręcili i dołączyli do młodej pary. Siedziałam przy stoliku rozmawiając z Irmą. 
-Cortni chcę ci przedstawić moich rodziców - zawołała Kim. 
Moja przyjaciółka poszła tańczyć z Jamesem a ja patrzyłam na całkiem pokaźną grupkę przede mną.
-Mojego tatę już znasz, to moja mama Judy, a to siostra Eve a to mój brat Will.
- Bardzo miło mi państwa poznać - powiedziałam podając każdemu dłoń. 
Judy była niższa od starszej córki, miała delikatnie posiwiałe włosy upiętę w kok i nienaganny makijaż. Eve ma jakieś 15 lat, jej sukienka w odcieniu bladego różu kontrastowała z ciemnym odcieniem tego koloru sukni jej matki. Miała piwne oczy i brązowe włosy spięte w warkocza. 
Zaś Will to wysoki brunet o szafirowych oczach. Ten odcień skojarzył mi się z kotem Jamesa -Mikim. Miki to kot syjamski który zdechł rok temu. Wszyscy po nim płakaliśmy. Jednak teraz patrząc w oczy chłopaka widziałam coś tajemniczego jak u kota. Uważaj na niego-szepnął głos rozsądku. Słuszna uwaga-pomyślałam.  Will pocałował dłoń którą mu podałam i uśmiechnął się ciepło. 
- Ślicznie wyglądasz - powiedział.
-Dziękuje.Ty również niczego siebie. - odpowiedziałam na co chłopak puścił mi oczko i uśmiechnął łobuzersko.
- Co to za zachowanie? - zapytała matka Kim. 
Nie wiedziałam o co jej chodzi. 
-To zwykła flirciara - skomentowała Eve.
Teraz rozumiałam co miała na myśli Kimberly kiedy mówiła że jej rodzina jest specyficzna. Właściwie to tylko jej matka i siostra bo brat, tata i ona wydawali się w porządku. 
-Przepraszam za nie- powiedział skruszony Antoni.
-Nie ma sprawy to ja przepraszam. To było niegrzeczne z mojej strony. 
Spanikowana panna młoda z pomocą taty zabrała je a Will spojrzał na mnie nie pewny tego co powiedzieć. 
-Nie przejmuj się. - szepnęłam chcąc go pocieszyć. 
-Może zatańczymy? - zapytał skutecznie zmieniając temat.
Kiwnęłam twierdząco głową i pomknęliśmy na parkiet. Leciała akurat piosenka Iry "szczęśliwa" Wirowaliśmy patrząc sobie w oczy. 
-Wyglądasz znajomo - pomyślałam na głos.
-Serio? A kogo przypominam? - zapytał zdziwiony
Problem polegał na tym że sama nie wiedziałam kogo dokładnie.  
- Widzę że starzy znajomi zawsze trzymają się razem - skomentował ktoś za moimi plecami ze śmiechem.
Instynktownie ja i mój partner odwróciliśmy. Za nami stał Manuel z cwaniackim uśmiechem. 
-Zamknij się - syknął Will. 
Złapałam go za łokieć. Chłopak poddał się mojej woli więc to samo zrobiłam z Manem. Wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi prowadzące na taras -po czym popchnęłam obu chłopaków na stojące tam krzesła. 
- A teraz bez wykrętów gadać o co chodzi - powiedziałam twardo. 
Obaj panowie popatrzyli na siebie znacząco a potem odezwał się Will: 
-Nie myliłaś się. Naprawdę znasz mnie z Sydney.  Kiedy tam byłaś chodziłaś z Denisem. Pamiętasz jego przyjaciela tego wysokiego chudzielca z drugimi włosami zakrywającymi twarz? to ja.
Że jak?! jak to mógł być Will?! Przecież teraz jest dobrze zbudowany i ma krótkie włosy. Ale ich kolor a nawet oczy pasują do przyjaciela Denisa. Przez 1,5 roku mógł się zmienić. Nie po tym co się stało. Zmiany tak samo jak w jego życiu były widoczne też w moim. 
-A ty Man co tu robisz? - zapytałam.
-Ja tylko cię pilnuje. 
-Pilnujesz? - powtórzyłam. 
-Mimura nie działa sam a ten brunet - tu wskazał na Willa-  mamy cię po prostu chronić. 
-Skąd wiesz o Mimurze? - zdziwiłam się. 
- Bo mam podejrzenia z kim może pracować. - odpowiedział.
Zamarłam a w tym samym czasie wpadła reszta mojej ochrony. 
-Co jest? - zapytał Calum. 

 Wybaczcie że tak mało ale dalej mam szlaban :c a w dodatku nie mam nastroju :'( 
przepraszam, napisałam za mało :C Bardzo przepraszam naprawdę :c  Na następny raz dodam Manuela i Willa do zakładki bohaterowie :) Czekajcie cierpliwie :) Miłego czytania :) 
Kim jest Denis? Co planuje? jakie będą dalsze losy naszych bohaterów? 
Odpowiedzi na te i inne pytanie znajdziecie w kolejnym rozdziale W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM 
Kocham was <3 
Raven :* 

1 komentarz: