Minął miesiąc,3 tygodnie,5 dni, 4 godziny,28 min i wiele milionów sekund odkąd jej nie ma. Odkąd straciłem pamięć a wraz z nią serce i uczucia. Wszyscy odradzali mi wyjazd tam ale ja nie potrafię już wytrzymać. Muszę to zrobić choćby miałoby to mnie załamać. Choćbym miał oszaleć jeszcze bardziej niż teraz. Wsiadłem na motor i pojechałem na cmentarz. Na zewnątrz było pochmurno, zdaje się że zbiera się na deszcz. W porze zimowej to właśnie deszcz obniżał temperatury. Ale to zabawne że akurat kiedy do niej przyjechałem ma padać. Zupełnie jakby niebo płakało razem ze mną że jej nie ma.Kupiłem po drodze bukiet białych róż i lili. Zostawiłem motor w pobliżu i poszedłem zmierzyć się z bólem. Spojrzałem na nagrobek na którym wyryto imię i nazwisko mojej ukochanej. Napis pod danymi jakoś nie pasował. "Spoczywaj w spokoju aniele". Ścigała się , motoryzacja to było 3/4 jej życia powinno być tam raczej młody wilku a nie aniele. Skąd młody wilk? Wilkami nazywa się dzieciaki takie jak ja albo ona. Takie dla których wyścigi,motory,szybkie samochody to niemal cały świat.Ona była alfą. Red White to żywa legenda, to ona utrzymywała stado razem a teraz? Nikt jej nie zastąpi. Uklęknąłem na trawie patrząc na zdjęcie nagrobkowe. Łzy same napłynęły mi do oczu. Musnąłem marmur dłonią i wtedy poczułem dziwne
ciepło.Powieki same się zamknęły a w głowie pojawiły obrazy. Zobaczyłem restaurację,Dianę i ją. To Cornelia. Skupiłem całą uwagę na wspomnieniach. Jednak jak szybko się pojawiły tak szybko zniknęły.
-Cholera- zakląłem.
-Chyba nie przeklinasz zmarłej - usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się i zobaczyłem niewysoką dziewczynę o krótkich blond włosach sięgających jej zaledwie do ramion. Miała na sobie kurtkę, spodnie a nawet buty w czarnym kolorze. Nie jestem pewien ale chyba są ze skóry. Wyglądała bardzo seksownie w wysokich butach i spodniach podkreślających jej zgrabne nogi. Biała koszulka wystawała spod kurtki. Ciemne oczy bystro patrzyły spod wachlarza rzęs zaś na nosie gościły
okulary. Oprócz nich był tam też kolczyk.
- Nie nie ją. - odpowiedziałem.
-To dobrze.Może była wredną suką ale miała uczucia.
-Skąd o tym wiesz? - zdziwiłem się.
-Byłam jej bliską przyjaciółką. Nie chwaliła się o tym nikomu. To był nasz sekret.
Uklękła obok mnie i również wpatrzyła w grób.
-Miała wiele sekretów. - dopowiedziałem.
-Możliwe ale wbrew pozorom bardzo cię kochała.
Oboje spojrzeliśmy na siebie a potem znowu na zdjęcie.
-Dobrze ją znałaś. Prawda? - zapytałem.
-Tak. I wiem że ty chyba też ją kochałeś albo czułeś coś na kształt miłości.
Zamurowało mnie. Do tej pory każdy przekonywał mnie że ją kochałem. Nawet sam to odczuwałem czasami a może wpłynęli na mnie tak bardzo że
sobie to uroiłem. Tak czy siak nikt nigdy nie powiedział że mógłbym jej nie kochać. A ta blondyna mówi prosto z mostu że chyba ją kochałem.
-Co znaczy chyba? - zdziwiłem się.
-Prowadziliście tyle walk. Kłótnie,spory i namiętność. Istne niebezpieczeństwo. Ale taka jest miłość. Niebezpieczna. Dostarcza ci jeszcze więcej adrenaliny i dreszczyku emocji niż wyścigi czy najlepsza FIFA na świecie. Otumania niczym narkotyk. Robi z ciebie niewolnika a ty mimo to chcesz tego więcej. Bo miłość to rodzaj więzienia. - zakończyła.
Spojrzałem jeszcze raz w jej ciemne oczy. Tym razem ta chwila trwała nieco dłużej bo zdołała zmrozić krew w żyłach. Coś mówiło mi ze znam tą dziewczynę ale nie wiem skąd.
Nim zdążyłem zareagować wsadziła czerwoną różę do białego bukietu i poszła w stronę samochodu.
- Zaczekaj. - zawołałem łapiąc ją za nadgarstek.
- Wilki muszą trzymać się razem. Pamiętaj o tym i jeszcze jedno. Spróbuj żyć od nowa, zakochaj się poczuj to niebezpieczeństwo. - poprosiła.
- Nie potrafię bo czuję się jakbym ją zdradzał.
-Żyj tak jak kiedyś. Jestem pewna że chciałaby żebyś był szczęśliwy.
- W takim razie chcę dożywocie. Chcę dożywocie w więzieniu o którym mówiłaś.
- Ale nie ze mną. - powiedziała śmiejąc się perliście. - Żegnaj Lucasie Hemmingsie.
-Nigdy nie mów żegnaj to to odbiera nadzieje na ponowne spotkanie. A jeśli nie ma tej nadziei to oznacza zapomnienie.
- Skąd wiesz że zapomnę? - zapytała patrząc mi prosto w oczy.
- Strzelam. Bo większość ludzi zapomina.
Wyszarpnęła rękę i poszła do samochodu. Szybko ją dogoniłem i przygwoździłem do niego. Położyłem obie dłonie obok jej ramion i przysunąłem na tyle blisko by nie mogła uciec.
- Czy teraz nie czujesz że ją zdradzasz? - rzuciła prowokacyjnie. Przygryzła wargę licząc że powiem że tak. Ale nic z tego wcale tego nie czułem co było dla mnie dziwne.
-Nie. Ale to może dlatego że dobrze ją znałaś.
-Równie dobrze twoja dziewczyna mogła by pieprzyć się z twoim najlepszym kumplem. Gdybyś ich złapał i zapytał czemu cię zdradza mogła by ci odpowiedzieć że wcale tego nie robi bo przecież dobrze znasz gościa z którym się jebała.
Roześmialiśmy się oboje. Miała racja chcąc nie chcąc muszę to przyznać. Jednak ma w sobie coś takie co sprawstwo że chciałbym ją po prostu całować i przytulać. Oczywiście chciałbym czegoś więcej ale lepiej nie zagłębiać się w moje fantazje erotyczne.
- Ty jesteś inna. - powiedziałem nachylając się. Jej ciepły oddech musnął mój policzek. Nie wytrzymałem i pocałowałem ją kącik ust. W przelocie zdążyłem bardzo delikatnie musnąć jej wargi.
- Jesteś dupkiem Hemmings. - powiedziała próbując się uwolnić.
- Być może. - pokiwałem głową - ale przystojnym dupkiem.
- Ciekawe gdzie ja to już słyszałam. - zakpiła.
- Nie wiem może jak kochałaś się z jakimś to myślałaś o mnie.
- Przecież cię nie znam. - wysyczała.
- Jak nie? Przecież przyjaźniłaś się z Cornelią.
Zamilkła i patrzyła na mnie morderczym wzrokiem. To było takie dziwne bo ja właściwie ją nim rozbierałam a ona marzyła jedynie o tym by mnie nim zabić. To się nazywa kontrast.
-A jak jest z tobą? Jakimi ludźmi sie otaczasz?
- Z takimi przy których czuję się bezpiecznie.
- A co czujesz przy mnie? - zapytałem zaintrygowany.
- Zdecydowane niebezpieczeństwo.
Tym razem wyrwała się i wsiadła do samochodu.
- Żegnaj Luke. - rzuciła.
Nim odjechała zdążyłem zapamiętać numer rejestracyjny wozu. A poza tym mój urok osobisty tak na nią zadziałał że jej uwadze umknął moment w którym wyjąłem jej telefon by przepisać jej numer.
- Do zobaczenia Vanesso. - szepnąłem wracając do domu.
Vanessa.
- Kurwa mać, niech cię szlag trafi. - klęłam. Cała się trzęsłam zupełnie jakbym dostała drgawek. Utrzymanie szklanki sprawiało mi trudność a co dopiero całej butelki whisky. Nałam sobie trochę Jacka do wielkiego kieliszka.
- No Daniels chociaż ty mnie nie zawiedź.
Gdy opróżniałam już 3 kielicha moje ręce nie dygotały już tak mocno. Odstawiłam alkohol i rzuciłam się na kanapę.
Sebastian radził mi pojechanie na swój grób po to bym mogła należycie pożegnać się ze swoim życiem przynajmniej na razie a tu proszę. Lucas wyrósł tam jak spod ziemi. Miałam ochotę zabić tego cwaniackiego debila. Udało mi się o nim na chwilę zapomnieć a on mimo amnezji zaczął się zachowywać jak dawniej. Kto by pomyślał ze tak szybko wróci do formy. Stop każdy by tak pomyślał z wyjątkiem mnie.
-Ness jesteś idiotką- skarciłam się na głos.
Teraz potrafiłam myśleć o jego ciepłych dłoniach na moim ciele,słodkich ustach,błękitnych oczach. Mój plan zapomnienia nie wypalił . Pora na plan B. Już pominę fakt że nie zdążyłam go opracować.
-Spokojnie. - powiedziałam sobie. - Jeśli nie wypalił plan A masz jeszcze B i 30 innych liter w alfabecie.
Roześmiałam się z własnej głupoty. Mogę sobie wmawiać że chce zapomnieć ale to kłamstwo. Ja chcę pamiętać. Każdy szczegół. Każdą pieszczotę,dotyk,pocałunek. Ciało nigdy tego nie zapomni. Nawet głowa Luke'a może tego nie pamiętać ale jego serce,ciało i dusza zawszę będą to pamiętać. Oboje tego nie zapomnimy. W inżynierii nazywa się to pamięcią plastyczną materiału,w chemii pamięcią substratu a w życiu tęsknotą.
To chyba najgorsze z wszystkich uczuć a przynajmniej jedno z gorszych. Jest wyniszczające, odbiera ci sen, możliwość względnego funkcjonowania.
Mogę się bronić przed tęsknotą,zazdrością i innymi zdradzieckimi emocjami. Ale nie uchronię się od miłości. Nawet jeśli będę trzymać się z ludźmi którzy są moim zdaniem bezpieczni i tak znajdę się między tymi którzy stwarzają zagrożenie. A dlaczego? Bo nie umiem żyć ze świadomością że miałabym żyć bez niego, że miałby mnie nie kochać. Nienawidzę cię Lucasie Robercie Hemmingsie. Nienawidzę cię z całego serca bo nie umiem żyć z tobą i nie umiem żyć bez ciebie. Nienawidzę cię równie mocno jak cię kocham. Bo nasza miłość jest wyjątkowa. Inna. Nikt nie potrafi poczuć jej a my ją czujemy bo dla niej żyjemy. Czujemy ją bo jest we wszystkim co kiedykolwiek znaliśmy. Samochody,motory, bliscy, wypadki. Dlaczego tak wiele na łączy? Dlaczego zawsze to co nas łączy nas rozdziela?
- Tak blisko a jednak daleko. Tak wiele nas łączy że aż nic. Jesteśmy początkiem końca. - wyszeptałam ze łzami skulając się w kłębek.
Nagle wiadomość. Niechętnie sięgnęłam po telefon.
Od nieznany: Powiedz że choć trochę za mną tęsknisz. :'(
Zdezorientowana patrzyłam na ekran. Dziś jest tak wariacki dzień że postanowiłam odpisać.
Do nieznany: .....
Elo miśki :** Dawno mnie tu nie było :D ale teraz mam ferie więc może wam coś naskrobię. :) Rozdział denny i mało ciekawy ale kumpela zasugerowała mi żebym dała jeszcze jeden rozdział z perspektywy Luke'a :) Co więcej. Hm? ostatnio nie mam weny do niczego a kurwa mam do zrobienia 50 zadań z matmy i wywiad z polskiego do napisania :O weźcie mnie zabijcie po prostu :c Ale wróćmy do tematu bloga. Mam bardzo ważne pytanie i liczę na odpowiedź. Czy gdybym zaczęła pisać rozdziały na Wattpadzie ktoś by je czytał? mogła bym prowadzić i bloggera i wattpad więc jeśli ktoś chce to piszcie w komentarzu :) A propos komentarzy. Bardzo wasz proszę, mogę nawet na kolanach błagać o to byście je zostawali jeśli czytacie bo to wiele dla mnie wiele znaczy i mobilizuje mnie do dalszej pracy także ten zostawiajcie po sobie ślady w postaci komentarzy i obserwacji :** Dziękuje z góry :) No i przypominam o udostępnianiu mojego bloga jeśli możecie :) Dziękuje za pomoc wszystkim :) Na koniec jeszcze zapytam jak myślicie kto napisał do Corneli/Vanessy? i jak myślicie co odpisze nasza bohaterka? :D
Miłego czytania :*
Raven :**
Super rozdział
OdpowiedzUsuń