piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 15

Myślałam że zemdleje. Luke nachylił się ku mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Byłabym idiotką gdybym mu go nie oddała. Gdy się od siebie oderwaliśmy, poszłam wziąć szybki prysznic i przebrać się w piżamy. W trakcie wykonywania tych jakże prostych czynności każda komórka mojego ciała myślała o Hemmingsie, o jego ciepłych wargach i dłoniach. W końcu ogarnęłam się i poszłam do swojego pokoju odnieść kosmetyczkę. Mój blond przyjaciel leżał wyciągnięty na moim łóżku. 
-Co ty...- nie dokończyłam bo przerwał mi. 
- Wybacz ale muszę wracać -powiedział, podchodząc do mnie. 
Położył dłoń na moich plecach i przysunął bliżej siebie. Złożył gorący całus na mojej szyi i wyszedł. Stałam tak jeszcze z dobrych parę minut wciąż w kompletnym szoku. Po tym co się dziś wydarzyło nie miałam wątpliwości że moja relacja z niebieskookim zmieni się drastycznie. 
Jak dobrze że dziś mam wolne. Zjadłam śniadanie i poszłam się przygotować na zakupy z Kim. Dziewczyna przyjechała po mnie punktualnie o 13. Stałyśmy właśnie w sklepie z sukniami ślubnymi. 
-Kim, mam pytanie. - powiedziałam
-Jakie? - zdziwiła się. 
- Dlaczego nie zabrałaś ze sobą swojej mamy i siostry? Nie chodzi mi o to że mi się nie podoba czy coś, ale nie rozumiem tego. 
- Bo one w niczym by mi nie pomogły, wręcz przeciwnie nic bym nie kupiła. 
-Czemu?
-Obie mają odmienny gust do mojego. Gdy ich poznasz sama się przekonasz. 
Nie wiedziałam za bardzo co o tym myśleć ale nie dopytywałam więcej. Moja przyszła ciotka przymierzyła chyba z 10 sukienek i żadna nie była jakby to ująć to jedyną. Każda kobieta tak ma że niby wygląda w czymś dobrze ale dalej szuka bo to nie TO. Kiedy znajdzie to na czym jej zależy czuje że to TO. 
Razem z panią pracującą w tym sklepie szukałyśmy sukni, ale nic z tego.  Gdy już miałam złożyć broń zobaczyłam istne cudo. Była to piękna suknia ślubna
Gdy Kim ją włożyła po prostu zaniemówiłam wyglądała jak bogini. Dziewczyna spojrzała w lustro i od razu zrozumiałam że tego szukałyśmy. 
Do tego dobrałyśmy sandałki na niewysokiej szpilce w srebrnym kolorze i małe kolczyki. Dzień miałyśmy tak dobry że znalazła się i dla mnie sukienka.do tego szare szpilki z platformą i bransoletka. 
Zmęczone zakupami poszłyśmy na kawę. Przez chwilę martwiłam się że ktoś nas śledzi bo miałam wrażenie że para oczu gapi się na mnie uparcie. Jednak starałam się odepchnąć od siebie te myśl bo dziś jest szczególny dzień. 
Kiedy wróciłam do domu schowałam nowiutką suknie jeszcze w pokrowcu do szafy i poszłam zjeść obiad. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam Mike'a więc otworzyłam, oprócz niego był też Ash. 
- No i jak zakupy?  - zapytał czerwonowłosy. 
-Świetnie kupiłam już wszystko.  - oznajmiłam z szerokim uśmiechem. 
-To dobrze - powiedział Ash. Jednak powiedział to tak dziwnym głosem że zaniepokoiłam się trochę. 
-Stało się coś? - zapytałam podając chłopakom kubki z herbatą. 
- No cóż..- zaczął Michael. 
Wzięłam głęboki  oddech i przygotowałam się na najgorsze. 
-Nie bój się - uspokoił mnie.
Coś mi mówiło że to nic dobrego. 
-Załatwiliśmy ci wyścig. - wyrzucił na jednym wdechu Irwin. 
Z jakiegoś podowu nie sprawiło mi to zbytniej radości. Oczywiście liczyłam się z faktem że prędzej czy później i tak stanę do walki ale nie wiedziałam że nastąpi to tak szybko. 
- Nie martw się -pocieszył mnie Ashton- To dopiero za tydzień, oficjalnie cię tu już nie będzie. 
Dzięki Ash pomyślałam, teraz to mnie pocieszyłeś. Rzuciłam im cierpki uśmiech. Dopiliśmy herbatę i Mike wrócił do domu, zostawiając mnie z moim przyjacielem. Strasznie bałam się że poruszy temat mnie i Luke'a. Gdy już myślałam że tego nie zrobi, on to właśnie zrobił:
- Słyszałem że ty i Luke...-  nie dokończył.
- Co my? - zdziwiłam się. 
- No podobno się całowaliście.- powiedział szczerząc się jak głupi do sera. 
- To prawda. - odpowiedziałam i streściłam mu w skrócie nasz wczorajszy wieczór. 
Jak tylko skończyłam chłopak uśmiechnął się, mówiąc: 
- Nie zepsuj tego Li. Jesteś jedyną dziewczyną która o nas wie, w dodatku jesteś jedyną laską która nie była tylko na jedną noc. 
Coś mnie tknęło, ciekawe z iloma dziwkami przespał się Hemmo nim mnie poznał? Nie odważyłam się zapytać bo Irwin na pewno tego nie wiedział ale czułam że było ich bardzo dużo. Kiedy mój przyjaciel wyszedł wzięłam prysznic i poszłam spać. 
Następny dzień był pracowity już od rana. Zjadłam śniadanie i wypoczęta oraz ogarnięta pojechałam do chłopaków. Koło 12 pojechaliśmy na zakupy. Muszą na tym weselu jakoś wyglądać. Calum chodził za mną obojętnie, Irwin tylko kręcił nosem, Luke dołączył do Cala za to Michael wykazywał zainteresowanie.W życiu bym nie powiedziała że taki komputerowiec i mechanik lubi zakupy. Szczęka mi opadła kiedy zaczął mi opowiadać o sklepach w których są dobre ubrania nadające się w sam raz na rozmaite okazję. Mike tak się zaangażował że z jego pomocą znaleźliśmy coś dla niego,Ashtona i Caluma. Najwięcej kłopotu sprawił nam wysoki blondyn który chodził za nami z miną męczennika. Na niego albo coś nie pasował albo nie było rozmiaru. Po godzinie zostałam sama z Luke'iem w galerii, bo reszta wróciła do domu. 
-Jeśli teraz nic nie znajdziemy, wracamy do domu dobrze?- zapytał. 
-Czyżbyś miał dość? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
-Nie- wiedziałam że kłamie ale mogę to wykorzystać. 
- To dobrze bo ja mam jeszcze mnóstwo siły - powiedziałam pełna satysfakcji, choć też nie byłam do końca szczera. 
Weszliśmy do ostatniego sklepu. Poszukiwania zaczęły się na nowo. Z pomocą ekspedientki znaleźliśmy 3 zestawy. 
-  Nie - powiedziałam do chłopaka. Mierzył już 2 garnitur. 
- Czy to od Versace? - zapytałam dziewczyny. Jest mniej więcej w moim wieku może rok albo 2 starsza. Bardzo ładna,długonoga brunetka uśmiechnęła się do mnie promiennie. 
-Tak, ma Pani szczęście to ostatni egzemplarz. 
-Możemy go przymierzyć?
Kiwnęła twierdząco głową podając mi ubranie. 
-Masz załóż- wypaliłam prosto z mostu podając Hemmingsowi garnitur. 
-Ma pani przystojnego chłopaka- powiedziała Lucy. Takie imię widniało na jej identyfikatorze. 
-To nie mój chłopak. - odpowiedziałam.
-A szkoda, myślę że pasowałaby Pani do niego. 
-Dziękuje to miłe. 
Lucy ukłoniła się lekko odchodząc w stronę nowych klientów. 
-Co myślisz? - usłyszałam za sobą. 
Gdy się odwróciłam zaparło mi dech w piersiach. Luke wyglądał idealnie. Jak prawdziwy książę. Nawet Adonis nie mógł się z nim równać. 
-Bierzemy - zawołałam. 
Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. 
-Czekaj- poprosiłam. 
Posłusznie przystanął obok mnie.Przytuliłam go szepcząc do ucha: 
-Po prawej, w restauracji.  
-Gość ubrany na czarno? - zapytał.
-Tak. Widziałam go. Chodzi za nami jak pies. 
Gdy tylko Luke poszedł w stronę tajemniczego faceta ten rzucił się biegiem. Pobiegłam za nimi wsiadając za blondynem do samochodu. Przejechaliśmy za nim pół miasta. Granatowy seat uciekł nam na skrzyżowaniu. 
-Cholera - zaklął niebieskooki. 
W tym samym czasie zadzwonił mój telefon. 
- Halo? - odebrałam.
-Tu Kim, mam pytanie mogłabyś przyjechać jutro rano żeby pomóc mi się ubrać. 
-Oczywiście. Liczę że też mi pomożesz. 
-To jesteśmy umówione. Przyjedź tak o 8. 
-Ok. Do zobaczenia. 
Rozłączyłam się, rozsiadając się wygodniej w skórzanym fotelu. 
-A co jeśli ten gość to wspólnik Mimury? - zamyśliłam się na głos. 
- Nie mam pojęcia. Ale Diana na pewno ci odpowie. 
Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Wchodząc do domu rzuciłam tylko krótkie "cześć" nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź poszłam na górę do swojego pokoju. Bez namysłu rzuciłam się na łóżko, twarzą do poduszki zaczęłam rozmyślać.
Czego chce Mimura? przecież nie zaczęłam się ścigać a już ktoś chcę się mnie pozbyć. Nie pasowało mi to. Mój ciemnowłosy chłoptaś już dawno o mnie zapomniał. Ale co jeśli to....? nie tylko nie on.  Kiedyś mieszkałam w Sydney. to był ten buntowniczy okres w moim życiu gdy zwiałam z domu. W wielkim mieście znalazłam przyjaciela a potem chłopaka. To z nim spędziłam najtrudniejsze 2 miesiące w moim życiu. Ale czy to mógł być on? 
-Nie. To niemożliwe. - powiedziałam na głos. 
- Mogę? - zapytała Diana, wchodząc do pomieszczenia tym samym kończąc moje przemyślenia. 
Kiwnęłam tylko twierdząco głową. 
-Luke opowiedział  nam o wszystkim. Masz podejrzenia kto to mógł być? - zapytała.
-Nie. 
-Czy miał związek z Mimurą? 
-Nie wiem. 
-A może masz podejrzenia dla kogo może pracować ten gość? 
- Nie. 
Moje monosylabiczne odpowiedzi irytowały ją. Ale jak miałam jej pokazać że nie mam ochoty na rozmowę z nią? 
Dziewczyna dała za wygraną i wyszła. Resztę dnia spędziłam w pokoju.Śpiewałam, czytałam,rysowałam robiłam wszystko na czym mogłam 
skupić umysł. Późnym wieczorem rozwiązując 4 z kolei sudoku mój mózg skapitulował i zasnęłam .
 Punktualnie o 8 rano byłam już u Kimberly. 
-Dziękuje za pomoc- powiedziała,
-Cieszę się że na coś się przydałam.
Wymalowałam jej paznokcie na biały kolor przyklejając czarne kryształki. Makijaż pozostawiłam mojej przyjaciółce Irmie. Dziewczyna szybko uwinęła się z nim. Długie włosy szatynki upieła w warkocza, robiąc z niego koka.Cała fryzura przybrała kształt róży o długim pnączu. Na koniec wpięłyśmy w jej włosy welon. Potem przyszedł czas na nas. Szybko ubrałyśmy się, zrobiłyśmy makijaż i uczesałyśmy. 
O 12 byłyśmy w pełni gotowe. 
Zeszłyśmy na dół i razem z ojcem Kim. Panem Antonim pojechałyśmy do kościoła. 
Antoni to wysoki starszy pan z siwiejącymi włosami, niewielkim brzuchem i szerokim uśmiechu który lśni w jego oczach. To po nim Kim je odziedziczyła miały ten sam brązowy odcień. 
-Gdzie reszta? - zapytała pani młoda. 
-Czekają w kościele. 
- To dobrze. 
Poza tą krótką wymianą zdań panowała cisza. Jednak nie była nieprzyjemna,wręcz przeciwnie.  
Gdy dojechaliśmy na miejsce, popędziłam do kościoła do wujka.Stał rozmawiając o czymś z księdzem.  
-Niech będzie pochwalony - szepnęłam dołączając do nich.
- Na wieki wieków - odpowiedział duchowny. 
-Wszyscy już są. Nawet twoi przyjaciele. - powiedział wujek nim zdążyłam zapytać. 
Dałam znak organiście i po chwili rozbrzmiał marsz weselny. Idealnie z taktem melodii weszła Kim trzymając pod rękę ojca. Wiedziałam że zostawiam Liama w dobrych rękach. Przez myśl przeszło mi też pytanie czy ja też kiedyś stanę na ślubnym kobiercu. Na chwilę obecną nie miałam na co liczyć. Moja relacja z Hemmingsem nie zapowiadała niczego konkretnego a poza tym w każdej chwili ktoś mógł pozbawić mnie życia. Przykro mi było bo mogłam nigdy nie wyjść za mąż, nie mieć dzieci, nie spełnić marzeń. Ogarnęłam tyłek skupiając się na ceremonii bo nie wiele brakowało bym rozkleiła się na dobre. Gdy w końcu para młoda powiedziała sobie sakramentalne "tak" i mogła się już pocałować nie wytrzymałam i zaczęłam bić barwo. Na moje szczęście nie zrobiłam z siebie idiotki bo szybko przyłączyła się do mnie reszta gości. 
Kiedy przebrnęliśmy przez formalności,składanie życzeń oraz zdjęcia pod kościołem mogliśmy w końcu pojechać na wesele.  
-Skądś znam świadka Kimberly. - wyznałam siedząc w samochodzie z Jamesem i Irmą. 
Moja obstawa jechała za nami w czarnym bmw. "Manuel" dźwięczało mi w głowię to cały czas. Nawet nie było czasu zapytać chłopaków czy kogoś takiego znają. 
-Niech mnie kuźwa piorun strzeli - wypaliłam nagle. 
-Oby nie - powiedziała Irma.
-Wiem kto to jest. - wyznałam rozradowana. 
Jednak nie dane było mi dokończyć myśli bo zadzwonił telefon. 
-Halo? -odebrałam. 
-Hej tu Calum. - powiedział. W tle słychać było dziwny hałas, ale nie potrafiłam stwierdzić co jest jego źródłem.
-Hemmings debilu zamknij się kurwa bo próbuje rozmawiać.
-Co jest? -zapytałam.
- Bo chodzi o to że ja nie chcę cię straszyć ale Diana mówiła że nie jest pewna no ale wole cię uprzedzić. 
- Przejedź do rzeczy - niemal krzyknęłam do słuchawki.
- Tu Diana nie jestem pewna ale może być ktoś z otoczenia twojego prześladowcy. 
To co zakomunikowała mi blondynka zwaliło mnie z nóg, jak dobrze że siedziałam w samochodzie. Połączenie zostało zakończone bo dojechaliśmy do hotelu gdzie miało być wesele. Wysiadając z samochodu czekałam aż goście wejdą do środka by zamknąć za nimi drzwi. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię...
_______________________________________________________________________
Siemka :* przepraszam że tak długo czekaliście na rozdział. Tak swoją drogą to wiem szału nie ma no ale nie jestem profesjonalistką więc nie ma co wymagać cudu. Od razu mówię że dodam tez Kim do bohaterów bo wniesie coś do fabuły :) Kolejny news jest taki że mam wywiadówkę w czwartek więc na kolejny rozdział sobie poczekacie w ciul długo :C trzymajcie kciuki żebym przeżyła :C jak coś to już się z wami żegnam :* :'(
Proszę was tez o komentowanie to dla mnie ważne :) rozsyłajcie też linki do znajomych bo nie chce was obrazić dziewczyny które czytają moje wypociny ale jest was tak mało że nie widzę sensu żeby to ciągnąć dłużej tak więc mam nadziej że przybędzie czytelników bo jeśli w ciągu miesiące nie przybędzie choć parę osób to prawdopodobnie usunę blog :/ a szkoda bo was polubiłam <3 
ale przejdźmy do pytań :) 
Kim jest wspomniany Manuel? kto złapał Cornelie za ramię? Czy jej przeszłość wpłynie na relację z bandą Hemmingsem? a co będzie z naszą parką? będą razem czy nie? 
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w kolejnym rozdziale W Pogoni Za Szczęściem.
A tu macie kilka zdj chłopaków w garniturach :) Żeby było wam łatwiej sobie wyobrazić jak wyglądali :)  
Miłego czytania ^^
Raven :*






6 komentarzy:

  1. Nie usuwaj bloga! Jestem wierną czytelniczka :3 czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę nie usuwaj bloga bardzo proszę! Rozdział jest genialny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział, nie usuwaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie usówaj takich blogów brakuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje to bardzo miłe z twojej strony :* myślę że mogłabym ci zadedykować kolejny rozdział :) oczywiście jeśli chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 20 year-old Physical Therapy Assistant Ambur Klagges, hailing from Gaspe enjoys watching movies like Chapayev and Running. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a RX. opublikowane tutaj

    OdpowiedzUsuń